Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

Rzut okiem na… „Dwa lata strachu”!

Coraz bliżej premiera mojej autorskiej anotologii „Dwa lata strachu”, która ukaże się nakładem Horror Masakra. Przy okazji oficjalnej zapowiedzi – obiecywałam różne niespodzianki i ciekawostki. Dziś pora na pierwszą z nich!

Jakiś czas temu zbierając opinie – poprosiłam moją kochaną Magdę Kałużyńską (autorkę m. in. powieści „Ymar”, aktualnie pracującą nad powieścią „Alvethor„) o krótką wypowiedź na temat antologii. Dziewczyna ma gadane – to trzeba przyznać. Z dwóch krótkich zdań zrobił się prawie że epicki esej! Dziś więc go udostępniam. Potraktujcie słowa Magdy jako kolejną z zapowiedzi „Dwóch lat strachu”. Oddaję głos!

Wypowiem się teraz szczerze, gdyż
inaczej niż szczerze nie umiem się wypowiadać. Ci ludzie, którzy
mnie znają, wiedzą, że nie kłamię. W ogóle. Albo mówię prawdę
– jakakolwiek owa prawda by nie była, albo nie mówię nic.

Niniejszym również wypowiem się
tylko i wyłącznie prawdziwie o prozie Sylwii Błach, a konkretnie o
zbiorze Jej opowiadań.

Cóż…
Cóż…
Cóż…

Przyznam, że jeżeli chodzi o
opowiadania jakiekolwiek jestem nie tylko prawdomówna w ich ocenie,
czy recenzowaniu. Jestem również niezwykle wybredna. A to mi nie
odpowiada tematyka, a to psioczę na styl Autora, a to czepiam się
jak rzep psiego ogona sformułowań tak zwanych „niefortunnych”.
Innymi słowy… bardzo trudno jest mnie literacko zadowolić. Do
niedawna myślałam, że mało jest na świecie tekstów, które
wciągną mnie jak bagno i będą przy tym porządnie napisane. Jakie
było moje (szczere, bo niby jakie) zdziwienie, kiedy…

Stop, stop. Powinnam zacząć od
początku. A na początku było marzenie. Marzyłam sobie, siedziałam
na krześle i machałam nogami, gryzłam ołówek. Marzyłam o
uczuciu dręczącego niedosytu po skończeniu czytania książki…
albo opowiadania. Albo zbioru opowiadań. Dodam, że zbioru opowiadań
jednego Autora. O tym marzyłam. Następnie wpadło w moje łapy coś
zatytułowane „Dwa lata strachu”. Lekturę tegoż zbioru
opowiadań zaczęłam „z pewną taką nieśmiałością” –
cytując niegdysiejszą reklamę. No i… mnie wciągnęło. HA!
Czyli marzenia się spełniają. Nie dość, że mnie wciągnęło to
koniec każdorazowo wyskakiwał, niczym Filip z konopi, czyli
niespodziewanie. Nawet, czego się po sobie nie spodziewałam, kilka
razy poczułam ni mniej ni więcej, tylko jakbym dostała obuchem po
łbie. No, no… Gratuluję Autorce, gratuluję, gdyż takie odruchy
i uczucia przywróciły mi wiarę w po pierwsze mój system nerwowy
(że wciąż działa i że nie jestem maszyną) oraz wiarę w ludzkie
możliwości literackie. A Sylwia Błach ma możliwości literackie
spore i w tekstach owych wyczuwalne. Stąd ten obuch na łbie moim.
Dodam, że znam te teksty, gdyż miałam okazję je czytać tam,
gdzie oryginalnie były publikowane. Ale, ale zebrane w jedno miejsce
nabrały jakby innego wymiaru. Powiewu nowości nabrały, że hej.
Czytałam te wszystkie teksty jakby po raz pierwszy. 
Gdybym była
młodsza napisałabym – czytałam te opowiadania z wypiekami na
twarzy, zupełnie jak dziewica. Oczywiście, oczywiście… mam kilka
moich faworytów… wielkim sentymentem darzę „Falowanie”, jak
również drżąco westchnęłam podczas czytania tekstu
zatytułowanego „Restart umysłu”. Coś pięknego. Coś
smacznego.

Nie kadzę teraz czczych komplementów,
mówię prawdę. Proza Sylwii bardzo mi się podoba. Teksty czyta się
błyskawicznie i rzeczywiście, po lekturze, zostaje niedosyt. Plus
nad głową pojawiają się, niczym dymki z komiksu, pytania – a co
dalej? To JUŻ koniec? Co by było, gdyby… Hej, ale to pierwsza
część, prawda?

Prawda?

Takie zachowanie czytelnika, czyli w
tym przypadku mnie, świadczy o wielu sprawach… Owszem, mogę na
przykład mieć nerwicę, albo ewentualnie mogłam dostać nakrętu
pocukrowego. Nic z tych rzeczy. Opowiadania Sylwii czyta się
błyskawicznie dlatego, że ta młoda i wielce zdolna Autorka do
perfekcji opanowała warsztat pisania tegoż właśnie tworu prozą,
jakim są opowiadania. Oczywiście, mogę się czepiać, że te
opowiadania są, każdorazowo, za krótkie… Bo są. Bo są i już.
Za krótkie. I chyba to jest jedyna ich wada. Przynajmniej dla mnie.
Jak już wspomniałam jestem niezwykle wybredna… Ale przejdźmy do
meritum. Oświadczam niniejszym, że nie pozwolę, żeby literacki
talent Sylwii się zmarnował oraz wyparowała jej z głowy tona
pomysłów tamże bulgocząca (a łeb z pomysłami ma dziewczyna jak
sklep) i miejsca proszę, żeby przyjęła moje serdeczne gratulacje
z powodu przejścia na wyższy etap literacki, potencjalnemu Wydawcy
„Dwóch lat strachu” gratuluję wyboru naprawdę ciekawej i
rzeczywiście wciągającej pozycji wydawniczej oraz pozwolę sobie
zachęcać Sylwię do napisania formy dłuższej, znaczy powieści.
Najlepiej kilkutomowej. 

I na koniec mała prośba kolejna –
zarezerwujcie mi, proszę, egzemplarz książkowy antologii „Dwa
lata strachu” i chciałabym, żeby Autorka naściboliła specjalnie
dla mnie autograf oraz dedykację. I żeby to całą stronicę
książki owej zajęło…
Serdeczności
Magdalena K. Kałużyńska

1 Comment

  • Magdalena Kałużyńska

    Gdybym była młodsza, to bym Cię, Kochana moja, adoptowała. No i tak, że nie napiszę "powodzenia z antologią", tylko napiszę – ROZWAL SYSTEM!!! Byle nie głową 😉
    Ave Szatan! Zuo, mrok i orzeszki ziemne!
    Sesesese…
    (dobrze napisałam?)
    3:)

Leave a Comment

Skip to content