Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

Dziś był u mnie doradca zawodowy. Zawsze sądziłam, że jestem osobą, która doskonale wie czego chce. Mam jednak wrażenie, że ta wizyta wprowadziła niezły bałagan w mojej głowie… Wiem, że nic nie wiem – to podsumowanie doskonałe.

Jakim cudem trafił do mnie doradca takowy? Uwierzcie, że niezwykle łatwo. Całkiem niedawno poznałam w Internecie przesympatyczną dziewczynę związaną z poznańskim FARem – „Fundacją Aktywnej Rehabilitacji”. Wpadła do mnie z wizytą razem ze znajomymi i spróbowały wciągnąć mnie w projekt, który FAR prowadzi. Przeraziła mnie myśl kolejnego wyzwania, gdy tyle mam ich na głowie, jednak – głupi by nie skorzystał. Kreskę nad „ó” w słowie „spróbujmy” postawiło zapewnienie, że podpisując dokumenty zobowiązuję się wyłącznie do wysłuchania co mogą mi zaoferować.

I przyznaję, po dzisiejszej rozmowie, stwierdziłam, że oferta jest niezła. Jeśli więc czyta to ktoś niepełnosprawny – proponuję się zainteresować. Program obejmuje kursy, warsztaty, płatne staże, dofinansowania nauki. Jak to mówią: „Full wypas, pełen serwis!”.

Niestety, okazało się, że punkt, który interesował mnie najbardziej (czyli szkolenia) jest w zawieszeniu – problemy prawne. Mimo to ciągle mam nadzieję, że uda im się wszystko naprostować. Po tych złych wieściach zaczęliśmy dyskutować z Panem Sz. (czyli wspomnianym doradcą) na temat tego jaki mam cel zawodowy. I w tym momencie zrozumiałam, że nie wiem. A właściwie to wiem, ale nie wiem jak oni mogą mi w tym celu pomóc, więc trzeba znaleźć inny… I te de.

Chcę być pisarzem, to chyba oczywiste. Jednak nie jest to cel, w którym jakikolwiek projekt może mi pomóc. Tu liczy się talent i samozaparcie. I świadomość, że z literatury (szczególnie grozy…) w Polsce żyć się raczej nie da. A przynajmniej jeszcze o takim przypadku nie słyszałam.

Studiuję informatykę. Teoretycznie więc powinna to być rzecz, którą pragnę robić przez całe życie. Gdy jednak obserwuję swych kolegów na roku i pasję, z jaką siadają do programowania, iskry w oczach, gdy mówią o nowych technologiach… Mam wrażenie, że to nie mój świat. Lubię programować, nawet bardzo. Chciałabym się w przyszłości wkręcić do branży gier. Nie miałabym nic przeciwko, by z tego żyć.

Czy jednak jest to mój cel zawodowy? Czy w życiu chcę być programistą?

Idźmy dalej. Może powiązać dwa powyższe? Praca w czasopiśmie komputerowym? To brzmi świetnie. Pod warunkiem, że zostanę recenzentką, a nie „sprzętowcem” (w tym miejscu pozdrawiam całą ekipę CD-Action, która regularnie podkreśla, że nie jest to praca łatwa – wierzę Wam, ale i tak macie fajnie!). Czy aby jednak na pewno to dla mnie? Może pozostać przy pracy w prasie, ale ruszyć w kierunku mej drugiej ogromnej pasji? Mody? Pisanie o trendach, ich śledzenie, oglądanie pięknych sesji fotograficznych, wywiady z projektantami, dzięki którym świat mody staje na głowie. Tak, ta wizja też mi się podoba.

Rozumiecie do czego dążę?

Po raz pierwszy w życiu dotarło do mnie, że nadmiar pasji też może być problematyczny! A przynajmniej tak odebrałam wzrok Pana Sz., gdy w pewnym momencie słuchając moich rozważań stwierdził: „To co, w przyszłości pomyślisz o przyszłości?”. Ludzie, ja mam dwadzieścia jeden lat. Zgodziłam się na udział w projekcie, bo chcę spróbować. Dzisiejszy dzień wbrew pozorom upłynął wspaniale (tak dla wyjaśnienia, że Pan Sz. to bardzo sympatyczny człowiek i idea projektu jest naprawdę warta uwagi – to nie jest sarkazm!), nawet doszliśmy do kilku ciekawych wniosków. Sama teraz dochodzę do jeszcze ciekawszych. I wszystkie są sobie sprzeczne. Istny mętlik.

Przypominają mi się czasy, gdy chciałam być fotografem. To było niedawno, kilka lat temu. Dostałam swoją pierwszą lustrzankę, zaczęłam organizować ludziom sesje. Lustro zawsze było pod ręką, by uwieczniać chwile, a w nudne dni fotografować motyle, kwiaty. Teraz nazywam siebie „wakacyjnym pstrykaczem”. W wolnym czasie, gdy mam natchnienie lub znajomi mnie poproszą, lubię przygotować jakąś sesję. Wystylizować, umalować, zadecydować o motywie głównym i ostatecznie wsłuchać się w dźwięk migawki.

Swoją drogą fotografia miała być głównym tematem tej notki. Ale mi długi „wstęp” wyszedł!

Jakieś dwa tygodnie temu przyjaciółka mnie poprosiła o sesję. Jedna z moich ulubionych modelek chce, bym po rocznej przerwie znów wygrzebała z szafy aparat i się pobawiła – czemu nie! Nigdy nie miałam siebie za mistrzynię tematu. Lubię fotografie, które robię, jednak nie mam w sobie tak niezbędnego pragnienia samodoskonalenia w temacie. Czytać, kształcić, poprawiać swoją technikę (wbrew pozorom stanowiącą jeden z ważniejszych elementów dobrego zdjęcia)? Ja po prostu lubię pstrykać.

To mi trochę przypomina moje podejście do programowania. Naprawdę lubię pisać aplikacje, czasem odkrywać nowe języki, ale nie na tyle, by nazwać to celem zawodowym. Te słowa brzmią strasznie, tak poważnie, jakbym miała nagle podjąć decyzję o całym moim życiu. A ja tylko chcę pisać! Reszta? Mam nadzieję, że się ułoży. Mam w sobie dużo samozaparcia, by zadbać o pieniądze na dom, marzenia. I tyle.

A wiecie co najbardziej lubię w fotografowaniu?

Nie, nie przygotowania. Nie robienie zdjęć, ani też nie późniejszą postprodukcję. Najbardziej lubię ten moment, w którym pokazuję zdjęcia modelce/modelowi. I widzę niedowierzanie w ich oczach. Przez krótką chwilę są zszokowani, a potem cicho szepczą:
– Przecież ja tak nie wyglądam…
– Ale jak?
– Ja… Ja… Ja na tych zdjęciach jestem piękna/y.
I potem uśmiechają się, świadomi tego, że się z nimi zgadzam, zaskoczeni tym, że wypowiedzieli to na głos.

Oczywiście taka sytuacja nie zawsze ma miejsce. Ale często. Gdy trafia się zakompleksiona osoba, która po prostu chce spróbować przed obiektywem, bo znajoma (czytaj: ja) czasem fotografuje. To właśnie sprawia mi prawdziwą frajdę: dawanie radości i dostrzeganie uśmiechu.

I wiecie co? Chyba już wiem jak odpowiedzieć na pytanie „Kim chcę być?”, gdy znowu ktoś mi je zada. SZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKIEM. I cieszę się, że choć czasem bywa ciężko, to mi się to udaje.

Tego Wam życzę na zakończenie tej przydługiej notki. Szczęścia. Niekoniecznie świadomości swego celu, na drodze przecież zawsze pojawi się jakieś nieprzewidziane skrzyżowanie. Nie – umiejętności udzielenia odpowiedzi na wszystkie pytania. Tylko szczęścia i wiary, że będzie dobrze. I wtedy tak też będzie!

Ale natchniona notka mi wyszła! Brakuje bym „Amen” dopisała na końcu ;D


Poniżej macie efekty mojej ostatniej fotograficznej przygody – zdjęcia, które robiłam przyjaciółce. Wśród nich znajdziecie też kilka takich, które ona robiła mi – skoro już pokój udawał studio (czyt. rozwiesiłam tło) to poprosiłam, by zrobiła mi kilka prostych portretów do dalszej obróbki. Oczywiście wizaż i stylizacja by me. I zabraniam kopiowania bez informowania, bla bla bla.

A teraz biorę się za opowiadanie, do pewnego zinu, którego pierwszy numer ma wkrótce się ukazać… Będzie masakra, ja Wam mówię! „Horror masakra”! 

 
 

To zdjęcie bierze udział w konkursie organizowanym przez SpookyFashion – TUTAJ można głosować 😉

8 komentarzy

  • Heeey. Przywędrowałam tutaj z Twojego modowego bloga. Jesteś o rok młodsza ode mnie, ale co tam – rozterki mamy identyczne! Zamartwianie się o swoją przyszłość to właściwie problem wielu młodych osób, nie dalej jak przedwczoraj słyszałam czwórkę rozprawiających o niej młodych ludzi na progu studiów, w podróży pociągiem.
    Nie będę się mądrować, bo nie wiem jeszcze jak znaleźć i wypełnić swój cel… No może trochę już wiem. Wiem tyle, i tym chcę się z Tobą podzielić, że warto "wizję" zamienić w rzeczywistość, czyli spróbować czegoś (pisania już spróbowałaś, ale przykładowo pisania do gazet o trendach – jeszcze nie), ocenić to i jeśli Cię to porwie, to idź z prądem. Jeśli nie będzie iskier, to znaczy że to nie to. I na koniec jedne z najmądrzejszych słów, jakie słyszałam, od mojego idola Steve'a Jobsa: "“Your work is going to fill a large part of your life, and the only way to be truly satisfied is to do what you believe is great work. And the only way to do great work is to love what you do. If you haven't found it yet, keep looking. Don't settle. As with all matters of the heart, you'll know when you find it. And, like any great relationship, it just gets better and better as the years roll on.” 🙂
    Aha, i jeszcze co do "problemu" wielości pasji – to zapraszam na Pinterest, gdzie można gromadzić ilustracje/fotografie z nimi związane, przykładowo inspirujące outfity. Możesz zobaczyć jak to wygląda u mnie na http://www.pinterest.com/bbewitchedd

    Pozdrawiam ! 🙂

    • blach

      Dzięki za komentarz 🙂 Cieszę się, że mój post Cię zainteresował i że się tak rozpisałaś 😉 Pinterest znam, ale nie korzystam – zbyt wiele 'miejsc w sieci' mam do ogarnięcia, by brać jeszcze jedno na siebie 😉

  • Powtórzę za Design Detector: Myślę, że wielu ludzi czuje się podobnie. Jednak warto kolekcjonować wszelkiego rodzaju umiejętności, bo nigdy nie wiadomo kiedy coś okaże się użyteczne. Świetny post. Piękne zdjęcia, fryzury, makijaże i bluzeczki. Pozdrawiam 🙂

    • blach

      Też uważam, że im człowiek ma więcej pasji, tym powinno mu być łatwiej w życiu. Tamtego dnia jednak zostałam skonfrontowana z dziwnym poglądem, że wcale tak nie jest. Ważne jednak, że wysunęłam swoje, chyba sensowne ;), wnioski 🙂 Dziękuję za te wszystkie ciepłe słowa, dużo dla mnie znaczą! 🙂

Leave a Comment

Skip to content