Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

Codzienność niecodzienna

Szaleństwo – tak mogłabym opisać moje ostatnie dni, a nawet tygodnie. Szaleństwo pozytywne, oczywiście.

Słońce ładuje moje akumulatorki. Czuję, że żyję, czuję, że jest pięknie. I, oczywiście, chce mi się pracować. Nareszcie!

Po zimowym zniechęceniu (meteopatia? jeśli tak, to w stopniu absurdalnym) – nadeszła pora na nowe działania.

Biegam po lekarzach. To jest jakieś wariactwo. Po wielu latach podejścia w stylu „mam to gdzieś” nagle poczułam, że pora o siebie zadbać. Oczywiście efekt jest odwrotny – „specjaliści” chyba się zmówili i chcą mi wykończyć serce 😉 Dermatolog, który mi tłumaczy, że jak chodzę, to…, neurolog, który pyta czy z głową w porządku. Muszę któregoś dnia siąść i zebrać wszystkie najciekawsze historie w jedną notkę. Pośmiejemy się razem.

Załatwiam sobie wózek manualny (co jest po części związane z punktem powyżej). A razem z nim – cały sprzęt rehabilitacyjny, który mi się należy (z czego nie pamiętam, czy kiedykolwiek skorzystałam – może jako dziecko, hm?). Gdybym wiedziała, że to są takie korowody z papierami – chyba bym się rozpędziła i walnęła w mur, by solidnie pomysł wybić sobie z głowy. Na szczęście nie wiedziałam, więc stopniowo – wszystko się udaje. Jeśli tylko moje słabe łapy mi pozwolą, będę zasuwać na manualu i ćwiczyć. Jakoś tak mnie natchnęło, że warto w końcu się poruszać. Ktoś pobiega ze mną? A szczególnie: czy ktoś dobije mnie łaskawie na końcu trasy? 😉

Studia – kolejne wyzwania. Przeraża mnie myśl, że to już – inżynier. Siedzę i piszę swoją grę. Survival horror. Z założenia, bo na razie bardziej survival (dla mnie i moich zdolności programistycznych) niż jakiś horror. Ale dam radę – planowałam wyrobić się do końca maja (buhahahaha). Teraz narzuciłam sobie mądrzejszy termin – koniec czerwca. Zamierzam ogarnąć. W sumie nie mam wyjścia – trial silnika w wersji PRO trwa tylko miesiąc. A ja potrzebuję kilku pro opcji. Do boju! Jak skończę to się z Wami podzielę.

Poza tym – zaliczenia, projekty. Norma. Oczywiście nic jeszcze nie zrobiłam. Najbardziej jednak przeraża mnie fakt ile frajdy mam z robienia gry – odwrotnie proporcjonalnie do chęci robienia projektów na zaliczenia. Mój pracoholizm przybiera coraz dziwniejsze formy.

Dzisiaj na grupie Missek niepełnosprawnych – dyskusja, która przerodziła się w rozmowę o pewności siebie i ludziach, którzy nas otaczają. Tak bardzo się cieszę, że mam wokół wspaniałych przyjaciół! Szczególnie tych, którzy potrafią zasadzić mi solidnego kopniaka, gdy zaczynam marudzić. Wbrew pozorom – czasem się czegoś boję. Ograniczeń wynikających z niepełnosprawności, przyzwyczajeń, niewyjaśnionych-powodów. Zawsze umiałam z tym walczyć, ale fajnie mieć kogoś kto tak mentalnie przywali, że wszystkie strachy znikają. Dlatego wybieram się wkrótce na basen. To nic, że i tak utonę.

Żyję. Tak po prostu, tak szczęśliwie. Wiem, że rzadko tu piszę, ale dzisiaj dostajecie stronę z pamiętniczka, więc mam nadzieję, że zagłuszy głód nowości tym, którzy nie śledzą mojego fanpage’a. Wkrótce – kilka notek z zebranymi informacjami odnośnie nadchodzących antologii. W kolejce też czekają recenzje pewnych książek – postanowiłam zabawić się w recenzentkę, ale mam tę przyjemność pisać tylko o tym, co uznam za dobre. Tak bardzo nie lubię krytykować czyjejś twórczości i tak się cieszę, że mogę tego uniknąć.

A Wam jak te słoneczne dni mijają? Z kim podzielić się energią?

7 komentarzy

  • "Tak bardzo się cieszę, że mam wokół wspaniałych przyjaciół! Szczególnie tych, którzy potrafią zasadzić mi solidnego kopniaka, gdy zaczynam marudzić. Wbrew pozorom – czasem się czegoś boję. Ograniczeń wynikających z niepełnosprawności, przyzwyczajeń, niewyjaśnionych-powodów. Zawsze umiałam z tym walczyć, ale fajnie mieć kogoś kto tak mentalnie przywali, że wszystkie strachy znikają. Dlatego wybieram się wkrótce na basen. To nic, że i tak utonę."

    Nieco ponad tydzień temu byłam w Warszawie. Marudziłam koledze, jak bardzo przeraża mnie to miasto, jest ZA DUŻE, ZA GŁOŚNE, komunikacja ZŁA, metro STRASZNE, bo nie umiem, bo się zgubię, bo wysiądę/wsiądę tam, gdzie nie trzeba.
    Zauważyłam wtem, że po drugiej stronie pasów (centrum) stoi niewidoma dziewczyna. Sprawdzała swoją białą laską drogę, była sama, bez zadnego znajomego, opiekuna. Szła dzielnie i – owszem, uderzyła w słupek świateł – jednak ufała reszcie zmysłów i dążyła do celu. A mnie zrobiło się wstyd… Postanowiłam wykuć się planu miasta i nigdy więcej nie bać nieznanego.
    "Fear is only in our mind" 😉 Powodzenia w plywaniu! 🙂

  • Dobrze słyszeć, że nie ja jeden złapałem zastrzyk pozytywnej energii. Co prawda dzisiaj zaliczam lekki przestój, ale zwalam to na wyjątkowo leniwie płynący dzień w pracy i na załamanie pogody.
    Manual? Bardzo dobrze, ćwicz! Jak ci będą jakieś matoły coś jeszcze gadać o tym, że osoby na wózku są gorsze, słabsze itp., to ich rozjedziesz na sile własnych ramion 😉
    Hm… chyba też powinienem zadbać o swoje zdrowie. Ania ciosa mi kołki na głowie od ponad roku, a wreszcie mam siłę myśleć o czymkolwiek oprócz "spać, żreć, odpękać swoje w pracy".

    • blach

      Wiesz, na razie więcej gadam niż robię 😀 A faktem jest, że na elektryczny się przesiadłam, ponieważ na manualnym nie dawałam rady. Ale zamierzam być dzielna! 😀

Leave a Comment

Skip to content