Miniony weekend upłynął mi pod znakiem chwil epickich, rozmów niedokończonych, nocy nieprzespanych i prelekcji zwyciężonych. Byłam na Polconie!
Po raz drugi w życiu wybrałam się do Wrocławia, sama nie bardzo wiedząc czego mogę się spodziewać. Ostatnia wizyta w tym mieście związana była z przyjazdem Jo Nesbo (więcej przeczytacie TUTAJ) i zwiedzaniem starówki. Tym razem miałam wylądować w zupełnie innej części miasta, z dala od centrum, w znanej na całą Europę Hali Stulecia. I, po raz kolejny, miałam poznać jednego ze swoich literackich mistrzów – Jacka Ketchum’a. Ze świadomością, że mogłam uścisnąć mu dłoń i wysłuchać jego prelekcji, chyba nigdy się nie oswoję – magia, zaiste, magia!
Jednak nie po to tam pojechałam, by siedzieć z rozdziawioną buzią i podziwiać idola – trzeba było coś od siebie dać. Na zaproszenie organizatorów, a w szczególności koordynatorki bloku horroru – Karoliny Mangusty Kaczkowskiej – wzięłam udział w kilku panelach dyskusyjnych. I tak miałam okazję wraz z innymi polskimi twórcami porozmawiać o przyszłości polskiego horroru, rozważyć jak bardzo folklor wpływa na literacką twórczość, podyskutować na temat tego, czy gotyk jest subkulturą oraz opowiedzieć o ulubionych książkach grozy czy grach w tym klimacie stworzonych. Streszczenie kilku godzin dyskusji i wymienienie wszystkich tematów, które poruszyliśmy, jest praktycznie niemożliwe, więc ograniczę się do stwierdzenia: kto nie był, niech żałuję. Działo się!
Jakkolwiek mi samej ciężko ocenić jakość wystąpień (ba! jestem na ogół tak zestresowana, że po panelu dyskusyjnym nie pamiętam o czym dokładnie on był), to bardzo miło było usłyszeć od kilku osób, że blok horroru wypadł dobrze, a nawet najlepiej. Ludzie przybywali tłumnie do podziemi, którymi horrormaniacy zawładnęli. Lubię to uczucie, gdy mogę porozmawiać z osobami równie zakręconymi jak ja – i za to najbardziej cenię sobie konwenty. Dlatego w szczególności dziękuję wszystkim tym, którzy dzielili się swoimi wrażeniami zarówno w trakcie paneli, jak i tuż po; dziękuję tym, którzy podeszli uścisnąć dłoń czy mile połechtali ego prosząc o autograf – jesteście wielcy!
A co poza panelami dyskusyjnymi?
Trochę zakupów (dwa dodatki do Talizmana w cenie jednego – tyle wygrać!), trochę grania w planszówki i przede wszystkim…
Długie wieczory przy piwie spędzone na rozmowach z ludźmi, za którymi szczerze się stęskniłam. Jesteśmy rozrzuceni po całej Polsce, ale cieszę się, że za każdym razem, gdy się spotykamy, usta nam się nie zamykają. Z uśmiechem wspominam dyskusje z Tomkiem Czarnym, propagatorem horroru ekstremalnego w Polsce czy z Tomkiem Siwcem, wydawcą i świetnym pisarzem. Cieszę się, że poznałam „konwenty od kuchni” dzięki Arturowi Olchowemu oraz dowiedziałam się o planach na najbliższe Kfasony od Magdy Paluch. Szkoda, że jak zawsze, zabrakło mi czasu na dłuższą pogawędkę z Michałem Stonawskim, chociaż wciąż uśmiecham się na wspomnienie naszej rozgrywki w Ponga!. Ten, kto wymyślił Retrogralnię na Polconie, trafił w dziesiątkę. Raz jeszcze dziękuję Manguście za zaproszenie i liczę, że następnym razem będzie okazja porozmawiać chwilę dłużej. Dzięki składam Julicie Sobolewskiej i Kasi Szewiole-Nagiel za cyckowe pogaduchy i doprowadzenie mnie pszczółką do zawału – jakby moje serduszko za mało było zestresowane! Śmieję się na samo wspomnienie zdjęcia, które zrobił mi Edward Lee, a które pod wpływem horrorowej aplikacji ożyło i zakrwawiło. Pozdrawiam też w tym miejscu całą resztę ekipy, z którą spędziłam czas, zamieniłam kilka słów czy uśmiechów – nie jestem w stanie Was wszystkich wymienić z nazwiska, ale wiedzcie, że to właśnie Wy sprawiliście, że ten weekend był magiczny. I na koniec uścisk dla tego, który dzielił ze mną ten czas, wspierając na duchu i dostarczając gorącą herbatkę. Sam wiesz.
Miło było cię poznac:) Szkoda że tak szybko to minelo..:(
RetroGralnie wymyśliła na Polconie RetroGralnia 😛
Podziwiam Cię! Zastanawiam się tylko, jakie jest Twoje zdanie na temat platform, podjazdów dla osób niepełnosprawnych w instytucjach publicznych. Naprawdę jest tak ciężko jak mówią?
I tak, i nie. Widzę dużą poprawę w porównaniu z sytuacją sprzed paru lat. Jednak poprawa nie oznacza, że już jest dobrze. Co więcej dużo się mówi o przystosowywaniu instytucji publicznych – i tu się pod tym kątem coś poprawia. Jednak dostęp do kultury czy rozrywki wciąż jest pomijany, tak jakby osoba z niepełnosprawnością mogła biegać od lekarza do urzędu, ale już na piwko ze znajomymi nigdy w życiu. To też swego rodzaju stereotypizacja.
Masz świetny styl! Pozdrawiam. 🙂
Mój blog
na pewno było super i inteligentnie 😉
Miło było poznać:) Kurcze, jestem tak onieśmielona Twoją osobą, że plotę trzy po trzy. Owady są super. Na następny konwent zabiorę Zośkę. To najbardziej fotogeniczny karaczan ever 🙂
Pozdrawiam
Stag 🙂