Kolejny bubel znajduje się w windach. Widzicie te barierkę na dole, oddaloną o dobre kilka(naście?) centymetrów od ściany? Znacząco utrudnia ona manewrowanie wózkiem przy panelu z przyciskami. Tutaj już co prawda przyciski są niżej i sięgnięcie do nich nie powinno sprawiać takich trudności, ale nadal rozwiązanie jest, delikatnie mówiąc, pozbawione sensu.
Gdy już najeździłam się windami (szaleństwo!), przyszła pora na kawę. Na powyższym zdjęciu widać przeszklony korytarz prowadzący wzdłuż pawilonu restauracji „DiningVillage”. Te drzwi, otwierające się automatycznie, wzięłam za dobrą monetę.
I znowu się pomyliłam. Do każdej z restauracji bądź kawiarni wchodzi się przez ręcznie otwierane drzwi. Mają one odpowiednio nisko uchwyty, a ja na ogół nie mam problemu z otwarciem drzwi, jeśli tylko mam miejsce na wymanewrowanie wózkiem (a tu tego miejsca jest pod dostatkiem), sądziłam więc, że kawa jest tuż, tuż, o krok. Przeliczyłam się. Po szarpaniu się z drzwiami trzech losowo wybranych kawiarni z rezygnacją wróciłam do głównego korytarza Posnanii. Nie wiem czy to kwestia ciężaru drzwi czy siły magnesów ich trzymających, ale ja, rzadko mająca problemy w tym temacie, drzwi ruszyć rady nie dałam.
Po co wymyślić designerski pawilon, jeśli wejście do niego jest tak utrudnione?
super wpis, brawo
Świetny post. 🙂 Bardzo dobrze, że uświadamiasz o takich problemach.
http://codziennik-kobiety.blogspot.com/
Miejsce piękne, ale z punktu widzenia matki, wiem, że z wózkiem ciężko się chodzi po takich miejscach, idąc z wózkiem zawsze mam na około, zawsze trudniej, chyba ułatwiają życie nie tym co trzeba :/
Wprawdzie wypowiem się jako osoba pełnosprawna, ale noszę od lat okulary i mam dość grube szkła. I niestety przyznam się, że wizytę w tej świątyni konsumpcji traktuję jako wyjątkowo nieudaną, od samego początku. Fatalne dojście z przystanku tramwajowego – co chwila trzeba stać, ponieważ są światła. Wewnętrz okropnie gorąco i duszno. Płytki są moim zdaniem b. śliskie, trzy razy zdarzyło mi się prawie pośliznąć, mimo że miałem na nogach najzwyklejsze obuwie sportowe z w miarę przyczepną powierzchnią. Szukanie toalet – to szukanie igły w stogu siana (idąc zgodnie z oznaczeniem od wejścia od strony politechniki pierwszę toaletę znalazłem na samym końcu przed wejściem do sklepu leroy merlin). I rzecz która mnie koszmarnie irytuje – kakofonia dźwięków i ostrego światła. Idąc tymi przepastnymi korytarzami zlewa się w jeden jazgot muzyka z poszczególnych sklepów i muzyka na korytarzu, światła są rażące w oczy, to jest naprawdę nieprzyjemne doznanie dla osób bardziej wrażliwych. Ogólnie jestem na nie i uważam, że to centrum handlowe jest przeskalowane: odległości są zbyt duże, korytarze zbyt szerokie, wszystko jest monumentalne. Po wizycie w tym miejscu czułem się zmęczony, nie tyle samymi zakupami, co ogromnymi odległościami jakie trzeba pokonać chcąc dotrzeć z jednego miejsca do drugiego. Polecam wizyty w takich miejscach tylko wytrwałym.
Mateusz
To może jako uzupełnienie nasza relacja z pierwszych dni galerii. Nam udało się dotrzeć do toalet i nie tylko http://wozkowicze.pl/aktualnosci-wydarzenia/wydarzenia/121-test-centrum-handlowego-posnania
Ze względu na swoją niepełnosprawność musiałam wybrać uczelnie przystosowaną wtedy do mojego chodzenia. Tak się reklamują, nawet zgłosili się do konkursu na przyjazną uczelnię dla niepełnosprawnych. Tylko z perspektywy osoby chodzącej o kulach, toalety mają tak ciężkie drzwi, że mnie przewracały. Co z tego, ze jest winda jak po drodze można spotkać przysłowiowe trzy schodki, położyli, nawet nie przytwierdzili do schodów ostatnio dwa paski metalowej blachy, ale jak z tego zjechać? I oczywiście barierek też nie. Nie chce nawet mówić jakie życie jest piękne jak zaczęłam chodzić samodzielnie po kilku latach.
To jest po prostu kpina.
Kpina i tyle.
Przykro się człowiekowi robi, jak to czyta.
enialny wpis. Ja też mam problemy w galeriach, ale głównie ze zbyt wysokimi ladami sklepowymi, Jak sobie z tym radzisz? Ja się zawsze irytuję, kiedy chcę za coś zapłacić i osoba siedząca zza lady mnie nie widzi i jakoś nie pała chęcią powstania z tegoż. Nie wspominam już o terminalach do kart płatniczych… . Zawsze boję się z nich korzystać, bo nigdy nie wiem, kto jest za mna… Ale się rozpisałam 😀
Super wpis Sylwia ! Fajnie, że piszesz o tym i uświadamiasz ludzi.