Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

Dostaniesz dreszczy z emocji! Dreszczówka 2022 – wywiad z Jarkiem Klonowskim

Dreszczówka to fenomen. Niewielki festiwal poświęcony kryminałowi i horrorowi w Turku w ciągu zaledwie dwóch lat zyskał grupę stałych bywalców. A liczba uczestników rośnie! To wszystko za sprawą świetnego programu, porywających rozmów z pisarzami, połączenia literatury z teatrem i sztukami audiowizualnymi, a także… charyzmy jednego z organizatorów. Porozmawiałam z Jarkiem Klonowskim o organizacji wydarzeń w małej skali i wielkim zapale do horroru.

Już po wszystkim, Dreszczówka za nami. Jak się z tym czujesz?

Jarek Klonowski: W tym roku przygotowaliśmy masę atrakcji i, nie ukrywam, było bardzo dużo pracy. Sam „Płacz”, słuchowisko z obrazem na podstawie opowiadania Anny Musiałowicz pod tym samym tytułem, wymagało od nas wszystkich wiele poświęcenia, aby finalny efekt był tak dobry.

Dreszczówka 2022, była swoistym ukoronowaniem wysiłków Studia Grozy, podsumowaniem doświadczenia, które nabyliśmy jako amatorzy. Jak się z tym czuję? Czuję, że oddycham. Poza antologią „24/02/2022″ cały ten rok poświęciłem Stowarzyszeniu Przystań i Studiu Grozy, co niejako w sposób naturalny odbiło się na mojej pracy pisarskiej. Teraz pora na powrót do pisania, zwłaszcza że projektów, w które jestem zaangażowany, jest coraz więcej. Bardzo się na to cieszę.

Dreszczówka 2022, festiwal kryminału i horroru. Jarek Klonowski trzyma książkę i rozmawia z uczestnikiem festiwalu.

Mógłbyś opowiedzieć coś więcej o tych projektach?

Są to głównie zbiory opowiadań, których będzie w tym roku kilka i wszystkie w zasadzie orbitują wokół szeroko pojętego weirdu, pomieszanego z elementami wydarzeń historycznych. Lubię tego typu mieszaninę i stanowi ona, jak sądzę, jakiś element rozpoznawczy mojej literatury. Razem z Patrykiem Boguszem, pisarzem, którego talent bardzo cenię, pracujemy nad książką „Konary”, która ma stanowić swoistą odpowiedź na serial „Twin Peaks” sprzed lat. Celowo dobrałem sobie takiego wspólnika w przestępstwie, ze względu na dużą rozbieżność stylową i tematyczną, która jak myślę, zaowocuje ciekawymi rozwiązaniami fabularnymi. W rzeczy samej ma to być coś w rodzaju serialu, tylko zamiast filmu wybraliśmy słowo pisane. W połowie roku wyjdzie również moja młodzieżowa fantasy „Słowiańska Baśń”, a raczej jej pierwszy tom. Będzie to całkiem nowy i już od dłuższego czasu wyczekiwany rozdział w mojej nazwijmy to karierze.

Szykuję również kilka niespodzianek z dziedziny nie do końca literackiej, ale tutaj żadna mnie nie zmusi z sił, bym tajemnicę wyjawił. Nawet tobie.

Festiwal kryminału i horroru Dreszczówka, uczestnicy robią sobie selfie. Na zdjęciu pisarze: Tomasz Czarny, Tomasz Siwiec i Patryk Bogusz.

Wybaczam i nie mogę się doczekać! Dreszczówka to święto kryminału i horroru. Co Twoim zdaniem łączy oba gatunki?

JK: Myślę, że są to gatunki niejako wynikające z siebie. Artur Conan Doyle pisał opowieści niesamowite, także „Uśpione Morderstwo” Agathy Christie czerpie garściami z powieści gotyckiej. Wymieniać można długo. Wilde, Polidori, Le Fanu to zarazem mistrzowie grozy, jak i kryminału. Bloch, autor „Psychozy”, rozsławionej w świecie celuloidu, był na początku epigonem Lovecrafta. Choć z drugiej strony dziś panuje przeświadczenie, że kryminał czy sensacja wstydzą się grozy. Mają gatunkowo wspólny rdzeń, są w jakimś sensie nieprzepadającymi za sobą kuzynami.

Można iść jeszcze krok dalej. Nienadnaturalny horror w literaturze ma swoje klasyki, czerpiące z kryminału. Czyż jednym z pierwszych horrorów ekstremalnych nie był przypadkiem „Frankenstein” Mary Shelley? Czy „Dziwna Sprawa dr. Jekylla i Mr. Hyde’a”, nie stanowi wyśmienitego kryminału z wątkiem psychologicznym?

Pierwszy panel festiwalu Dreszczówka w tym roku nosił tytuł „Nienadnaturalny Horror w literaturze”. Mógłby równie dobrze nosić tytuł: „Jak autor kryminału używa grozy, aby zaciekawić czytelnika?”. Autorzy sensacji, czy kryminału to tacy trochę oszuści. Korzystają z potrzeby strachu, która stanowi źródło popytu wśród fanów literatury. Lecz tam, gdzie w XVIII czy XIX wieku, odczuwano strach przed odbiciem ducha, taką postacią widoczną w szkle, gdzie ożywały podczas epidemii historie wampirów… Dziś uwaga skupia się na wewnętrznym potworze, chorobie psychicznej, na zagrożeniach cywilizacyjnych, samotności, pandemii. Nauka przyniosła wiedzę, lecz nie przestaliśmy się bać. Strach jest nieodłącznym elementem trudnej nauki radzenia sobie z otoczeniem, jest z nami już w dzieciństwie, poczucie grozy dorośleje i starzeje się tak, jak i my. Zmienia się jedynie oblicze strachu. Kryminał często wiąże się z najbardziej elementarną obawą człowieka. Strachem przed śmiercią. A strach, każdy jego rodzaj, jest domeną horroru.

Jarek Klonowski, organizator festiwalu Dreszczówka, w trakcie panelu z pisarzami. Trzyma mikrofon i prezentuje swoich gości.

A czy ty lubisz się bać? I czy bałeś się w trakcie organizacji Dreszczówki?

W dzieciństwie bałem się bardzo często. Musiałbym tu znacznie więcej o sobie opowiedzieć rzeczy raczej prywatnych, więc wspomnę tylko, że moją wczesną młodość wypełniały ciekawe spotkania, znajomości i przypadki. Dość wcześnie poznałem przez to literaturę spod znaku opowieści niesamowitej. I tak, wierzę, że nie wszystko widzimy gołym okiem.

Potem, cóż, dorosłem. Strach przemienił się w niepokój. Z pewnością natomiast, jak przy montażu każdego słuchowiska, oddziaływała na mnie muzyka, sceny, sam tekst Ani, który mocno przebudowałem. Takie historie zawsze na mnie silnie oddziałują.

Zdjęcie z afterparty festiwalu Dreszczówka. Pisarze Tomasz Czarny i Patryk Bogusz rozmawiają i się śmieją.

Co najbardziej Ci się podobało w organizacji tak wyjątkowego przedsięwzięcia, jakim jest Dreszczówka?

JK: Wydaje mi się, że montaż „Płaczu”, był elementem, który sprawił mi największą frajdę. Lubię scalać rzeczy, lubię, gdy czynię je gotowymi. W tym roku festiwal był rozłożony na dwa dni. Pierwszy dzień miał na celu promocję czytania wśród młodzieży. Spotkanie z młodymi w piątek było dla mnie przeżyciem, zwłaszcza że usłyszałem od swojej obecnej na spotkaniu 12-letniej córki, że „jest ze mnie dumna”. To zrozumie tylko inne wybujałe ego, innego rodzica. Lecz w zasadzie każdy element eventu stanowił o sobie i każdą chwilę wypełniało ogromne szczęście. Spotkanie z ludźmi, możliwość prowadzenia paneli, była dla mnie swoistym wyróżnieniem. Zwłaszcza że wszystkie te rzeczy jak zawsze robiłem „na czuja”. Nie mam się za żadnego znawcę tematu, za to uwielbiam dyskutować z ciekawymi, nietuzinkowymi ludźmi. A tych zjechała się w tym roku cała masa.

Mała dziewczynka bije brawo w trakcie festiwalu kryminału i horroru Dreszczówka.

Przyjemności przyjemnościami, ale praca nad dużym wydarzeniem to też przełamywanie własnych niechęci. Co najchętniej oddelegowałbyś komu innemu?

JK: Paradoksalnie nie czuję się na scenie, choć zęby zjadłem na sesjach RPG, jako mistrz prowadzący długie i żmudne sesje. Mam na myśli odgrywanie roli, które wkłada mnie w tryby większej machiny. Odzywa się we mnie wtedy indywidualista, który lubi czynnik ryzyka i swoistą improwizowaną dramę. Pierwsi poeci, jeszcze z czasów celtyckich tkali na bieżąco rymy, bez przygotowania, za pomocą samego natchnienia. Nigdy też nie byłem zwolennikiem uczenia się tekstu i ten element stanowi „moją robotę”, jedynie pod wyraźnym przymusem.

Zdjęcie z festiwalu Dreszczówka, tłum gości na korytarzu, trzech z nich pozuje do aparatu.

Charakterystyczna dla eventu jest lokalizacja – małe, urocze miasteczko: Turek. Czy ciężko organizuje się wydarzenie w takiej lokalnej społeczności?

JK: Nie jest to na pewno łatwe. Tutaj publika o wiele lepiej reaguje na komedie. Gdy wystawialiśmy „Urodziny Edwarda”, czarny kryminał z trupem w tle na podstawie mojego scenariusza, była pełna sala i to trzykrotnie. Groza nie cieszy się już taką popularnością i musimy liczyć często na widownię z zewnątrz, lub ewentualność, że tej naszej ukochanej publiczności będzie statystycznie mniej. Co przecież nie jest takie złe. Jesteśmy bowiem otwarci na przyjezdnych z różnych zakątków Polski, czy pewną kameralność spotkania ze sztuką. Lubimy również prawdziwych entuzjastów, choć i ludzie z tak zwanego „przypadku” mogą się przekonać, że strach ma wielkie i wspaniałe oczy.

Aktorka na scenie w trakcie pokazu słuchowiska "Płacz" w trakcie festiwalu Dreszczówka.

Udowadniasz, że się da i najciekawsze wydarzenia nie muszą odbywać się w największych miastach. Jakie masz rady dla osób chcących coś zrobić dla swojej lokalnej społeczności?

JK: Przede wszystkim pomysł. Coś innego, nowatorskiego. Coś, jak wymyślone przeze mnie słuchowisko z obrazem, wzbogacone scenicznymi efektami Jacka Sulkowskiego. Coś, co przykuje uwagę widzów, uczyni z niego naszego sympatyka.

Talent. Ludzie jak Eliza Cisse, czy Kamil Mączka, świetne głosy Studia Grozy. Należy takich ludzi dostrzegać, bowiem są tak utalentowani, jak najlepsi lektorzy, których głos ubarwia słuchowiska i audiobooki.

Ważny jest również plan, bo to, co miało miejsce w piątek i sobotę, wymagało skrupulatnego planowania.

I wreszcie, trzeba mieć w sobie pewną zapalczywość i odwagę, aby zapytać ważnych osób, czy przyjadą. Tak, jak zapytaliśmy w zeszłym roku Wojtka Gunię, czy zgodzi się na adaptację jego dzieła.

Wszelkie wielkie rzeczy, zaczynają się od pewnej dozy bezczelności, od ośmielenia się, aby uwierzyć, że to, co się robi, jest dobre, wartościowe. Jeśli tylko te wymienione wcześniej rzeczy się spotkają, pieniądze na realizację zamierzeń, także się znajdą.

Festiwal Dreszczówka, dwie kobiety się przytulają.

Czy ciężko ściągnąć publikę na wydarzenie poświęconemu horrorowi i kryminałowi?

JK: Jest to za każdym razem element, który spędza nam sen z powiek, na szczęście dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej Ewelina Derucka wierzyła w powodzenie imprezy i bardzo mocno nas wspierała. Horror to zdecydowanie nisza, zwłaszcza jego literacka odmiana. Co więcej, nawet fani grozy, niekoniecznie kojarzą polskich autorów, wolą bez opamiętania zaczytywać się w Mastertonie czy Kingu. Wolą grozę kinową czy serialową, choć brakuje im często świadomości, jak wiele ma do zaproponowania ten sam gatunek, podany w słowach.  Wspomniałem też o zainteresowaniu publiczności Turku komedią. Z grozą bywa niestety różnie. Dlatego tak jak w zeszłym roku, rozglądaliśmy się mocno za fanami horroru z całego kraju i w tę stronę zmierzał nasz „marketing”.

Festiwal horroru i kryminału Dreszczówka, zdjęcie grupowe wykonane w lustrze.

Co gra w Twojej duszy, horror czy kryminał?

JK: Zdecydowanie horror. Od podstawówki zaprzedałem się Przedwiecznym w prozie Lovecrafta, wampirom Stokera i upiorom innych mistrzów, choć poszukiwałem zarówno grozy, jak i szeroko rozumianej fantastyki, także w mniej oczywistych zaułkach bibliotecznych, czytując prozę Doctorowa, Kosińskiego, Bułhakowa, Dospasosa czy Kobo. I o dziwo, odnajdywałem ślady opowieści niesamowitej także tam, w szeroko rozumianym mainstreamie literatury pięknej.

Gotów na kolejną edycję?

JK: Na ten moment jeszcze za szybko, żeby snuć podobne plany. Chciałbym, aby Studio Grozy się rozwijało. Czas pokaże.

Trzymam kciuki i mam nadzieję, że jednak zobaczymy się na Dreszczówce w 2023!

Zdjęcia wykorzystane w artykule: Wojciech Gunia

Sylwia Błach i Marcin Smyczyński w trakcie festiwalu kryminału i horroru Dreszczówka 2022.

Leave a Comment

Skip to content