Nie lubię pisać o wydarzeniach minionych. Nie chodzi o niechęć do zdawania relacji – przecież pisanie o tym co było (i jakie było fajne bądź niefajne) jest domeną wielu blogerów lifestyle’owych. Jednak gdy nadchodzi czas na opisanie czegoś, co było wspaniałe, a minęło bezpowrotnie – żal ściska serce. Po prostu. Są chwile, które warto pielęgnować w pamięci. Zdarzenia, które zapamiętamy na całe życie.
Taki był tegoroczny Kfason – krakowski festiwal amatorów strachu, obrzydzenia i niepokoju. Jeden dzień pełen interesujących prelekcji, rozmów z ludźmi i wpadania co rusz na znajomych, do których od lat się tęskniło minął bezpowrotnie. Pozostały tylko zdjęcia i wspomnienia.
Chciałabym w tym miejscu podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że Kfason był tak cudowny. Nie będę wymieniać z nazwiska, bowiem napewno kogoś bym pominęła. Wszyscy, którzy znaleźliście czas by zamienić słowo czy dwa (niemożliwością było wdanie się w dłuższą dyskusję, gdy chciało się z każdym przywitać) – dziękuję. To dzięki Wam atmosfera Kfasonu była tak niesamowita. Dziękuję zarówno znajomym po piórze, jak i tym, którzy łechtali moje ego prośbami o autograf i zdawali się nie zauważać rumieńców skrępowania. Dziękuję ludziom, którzy kojarzyli mnie tylko z Internetu, a i tak podeszli się przywitać. Dziękuję mojemu towarzyszowi w drodze, który sprawił, że sześć godzin w pociągu nie skończyło się zdechnięciem z nudów i służył silnym ramieniem na każdym kroku.
Przede wszystkim jednak: dziękuję Magdzie Paluch – jedynej osobie, która padnie tu z imienia i nazwiska, bowiem to ona jest prowodyrem tego całego mrocznego zamieszania. Kobieto, jesteś wielka!
W tym miejscu chciałabym zakończyć notkę i iść pochlipać w poduszkę z tęsknoty, ale show must go on – pora na garść konkretów.
Tegoroczny Kfason odbył się w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie. Jak podają organizatorzy – ściągnął około dwustu zainteresowanych. Był imprezą w pełni darmową. Na korytarzach biblioteki można było spotkać największe sławy polskiej grozy – wymienić z nimi uścisk dłoni czy zamienić kilka słów. Wiele osób przeniosło się do podziemi – tam trwało Afterparty (choć bardziej pasuje: AllTimeParty). Ja zdecydowałam się na kręcenie po salach wykładowych.
Miałam przyjemność wysłuchać fragmentu prezentacji Piotra Kulpy. Opowiadał o poezji i przeplatał to wystąpieniami muzycznymi. Siedziałam jak urzeczona, zmyłam się jednak po piętnastu minutach – sama w tym czasie prowadziłam prelekcję. Nim zdążyłam udać się na piętro, dopadło mnie TVP Kraków. Trochę się zamotałam (jak zawsze), ale reportaż wyszedł świetny.
Prowadziłam prelekcję dotyczącą zaburzeń osobowości. Po dyskusji, która się wywiązała, pytaniach i także po fakcie, że sala pękała w szwach mogę wnioskować, że prelekcja się udała. Szczególnie mocno urzekły mnie dwie dziewczyny w pierwszym rzędzie, które każde moje słowo dzielnie notowały – jeśli to czytacie – łapcie wirtualnego przytulasa ode mnie!
Następnie kręciłam się trochę po korytarzach, przywitałam z ludźmi, słowem: miło spędziłam czas. Aż do kolejnego punktu programu – panelu dyskusyjnego „Groza jest kobietą”. Wraz z Izabelą Szolc, Carlą Mori, Aleksandrą Zielińską i Pauliną Król dzielnie odpowiadałyśmy na pytania Joanny Widomskiej. Cały panel dostępny jest w Internecie, umieszczam go poniżej i zachęcam do oglądania.
Nerwy odpuściły, zrobiłam sobie przerwę obiadową. Potem jeszcze zaszłam na prelekcję Kazimierza Kyrcza i Dawida Kaina, którzy opowiadali o strasznych dzieciach. Jak zwykle wypadli doskonale – ci panowie mają gadane, i już. Następnie czekała mnie rozrywkowa niespodzianka – wpadłam (dosłownie!) na wystąpienie Lisołaków. Już chciałam wychodzić, już rozglądałam się za inną prelekcją, gdy przechwycił mnie Krzysiek Dąbrowski i nie było zmiłuj – zostałam na sali. Nie żałuję. Choć początkowo humor do mnie nie trafiał, to ostatecznie wyszłam z sali z uśmiechem od ucha do ucha. Kilka skeczy naprawdę rozwaliło system – inaczej tego nie da się nazwać.
A na sam koniec… gala rozdania nagród Grabińskiego – polskiej nagrody grozy. Choć poczucie humoru prowadzącego wzbudziło wiele kontrowersji, to sama gala wypadła naprawdę dobrze. Zresztą – znowu – jest nagranie, oceńcie sami.
Na koniec dnia wylądowałam w mrocznych kryptach podziemi. Zaczął się oficjalny after… I co na nim się działo – niech zostanie między uczestnikami. Jeśli koniecznie chcesz się dowiedzieć – wpadnij na Kfason za rok i przeżyj to sam. Warto!
Great post dear!!
I'm following you on GFC 🙂
mystylishcorner.blogspot.ba
Great post. This is so nice!
** I'm inviting you to join Love, Beauty Bloggers on facebook. A place for beauty and fashion bloggers from all over the world to promote their latest posts!
xoxo;
VISIT MY BLOG: BEAUTYEDITER.COM
FOLLOW ME ON INSTAGRAM: @BEAUTYEDITER
Festiwal horroru, Kfason to swietnie zorganizowane spotkanie, mozliwosc poznania wielu milych i zyczliwych osob. Bardzo sie ciesze, ze udalo Ci sie w nim uczestniczyc. Wygladals pieknie, a czerwona pomadka i czarne okulary wspaniale Ci pasuja!
Pozdrawiam Ci serdecznie, Sylwio:)