Od pewnego czasu trwa burzliwa dyskusja dotycząca toalet. I to nie pierwszych z brzegu, bo toalet dla osób niepełnosprawnych. Trochę przeraża mnie głos tej grupy wózkersów, która w tabliczce „dla niepełnosprawnych” widzi dyskryminację. Dlatego postanowiłam i ja oddać swój głos w dyskusji. Zatem, Panie i Panowie, dziś pogadamy o miejscu, do którego wózkers nie chodzi piechotą.
W czym właściwie problem? – większość ze sprawnych czytelników zapyta. Otóż jakiś czas temu rozpoczęła się wielka dyskusja o toaletach, które są przystosowane. Podnoszone są głosy żalu, wściekłości i sprzeciwu, że w publicznych miejscach mamy toalety dla kobiet, mężczyzn i osób niepełnosprawnych. Trwa ból wiadomej części o to, że jest to jawna dyskryminacja. Przecież my też mamy płeć! – burzą się przeciwnicy znanego od lat oznaczenia. – My też chcemy korzystać z damskich i męskich! – krzyczą osoby na tyle sprawne, by obsłużyć się w toalecie samodzielnie.
A cała reszta załamuje ręce…
Są różne typy niepełnosprawności, tak jak i różne stopnie bycia „samoobsługowym” (jak to się ładnie nazywa). Niektórzy są w stanie samodzielnie przesadzić się, rozebrać, ubrać. Inni potrzebują być dźwignięci. Jeszcze innym wystarczy, że ktoś ich postawi do pozycji pionowej. A są też tacy, którzy potrzebują całkowitej pomocy jednej (a czasem nawet dwóch) osób.
Są też różne techniki ubierania. Niektórzy muszą być położeni (czemu w większych i lepszych publicznych toaletach służą specjalne łóżka). Inni ubierają się sami. Jeszcze inni muszą być trzymani. A i słyszałam o sytuacjach, gdy ktoś decyduje się położyć na podłodze, z braku innej możliwości.
I teraz wyobraźcie sobie sytuację, że toalety dla osób niepełnosprawnych są dzielone według płci. Osoba niesamoobsługowa – wchodzi z kimś. Nie jest to problemem, gdy dziewczyna wchodzi z przyjaciółką, czy chłopak z ojcem. Gorzej, gdy osoba pomagająca jest przeciwnej płci.
Hstoria z życia: w paryskim Luwrze toalety dla niepełnosprawnych są dzielone. Gdy raz tam byłam, akurat nastąpiła awaria w damskiej, więc odesłano mnie do męskiej. Nie ma nic fajnego w przemykaniu koło rzędów pisuarów i korzystających z nich facetów, uwierzcie mi. Z toalety przystosowanej, do której wchodziło się przez męską, jeszcze w kilku miejscach zdarzyło mi się musieć korzystać, ale żadna w mojej pamięci nie była tak wypełniona po brzegi, jak paryska właśnie.
Głosuję więc za tym, by skończyło się szaleństwo dotyczące „problemu trzeciej płci”. Sytuacji, w których ktoś jest dyskryminowany, jest naprawdę wiele. Robienie sztucznych problemów uważam za marnowanie energii, którą możnaby przeznaczyć na poważniejsze kwestie.
Post ten powstał, bo mam nadzieję, że i moja wypowiedź do kogoś trafi. Może to przypadek, ale zauważyłam, że bulwersy najczęściej padają od osób niepełnosprawnych samoobsługowych, które w życiu niewielu innych wózkersów poznały. Znają „swój typ” i „swoje możliwości”. A niesamoobsługowcy w tym momencie drżą: bo przyjdzie jakiś polityk, wysłucha żali grupy najgłośniej krzyczącej i postanowi im pomóc. Polska polityka nie słynie z dokładnego i dogłębnego researchu, niestety. Dlatego nie pozostaje mi nic innego jak apelować o zdrowy rozsądek.
A na koniec mój prywatny ranking najdzikszych rozwiązań toaletowych jakie w swoim życiu spotkałam:
1. Toaleta z klapą się… samopodnoszącą. Tak, dokładnie – w momencie, w którym klapa nie jest obciążana – podnosi się. Jeśli więc wstaniesz, by się ubrać – musisz potem ją przytrzymać siadając. Jeśli ktoś cię do ubrania podnosi – kolejna osoba musi klapę trzymać. Rozwiązanie to spotkałam w Alpach, na jednej ze stacji benzynowych, i przebiło wszystko co do tej pory widziałam.
2. Prace na wysokościach, czyli toalety znacząco wyższe/niższe od przeciętnego wózka. Wygrywa dla mnie toaleta na promie, którym płynęłam do Finlandii – wdrapanie się na nią to istne zdobycie Mont Everest. Jeśli powiem, że była kilkadziesiąt centymetrów wyższa od mojego wózka (który i tak jest dość wysoki) – nie przesadzę.
3. Deski z wycięciem z przodu. W teorii mają pomagać w higienie. Nie znam ani jednej osoby, która by w wycięciu widziała zaletę (piwo temu, kto mi to wyjaśni!). Powód? Gdy się jest przesadzanym bądź gdy samemu się przesadza, a nogi są słabsze – udo w tej dziurze utyka. A potem trzeba kombinować – jak tu się jednocześnie podnieść i podnieść tę nogę, by móc usiąść normalnie.
Bardzo fajny tekst.Moje doświadczenia toaletowe jeśli chodzi o deski z wycięciem z przodu,bardzo trudno jest wyplątać z tej dziury bieliznę.Najbardziej odjechana z tych poznanych przeze mnie-w galerii Mokotów z muzyczką i superczułym automatem samospłukującym( wystarczyło się poruszyć)
Jedna uwaga, niepełnosprawni nie jeżdżą tylko na wózku, są różne rodzaje niepełnosprawności i stopnie dysfunkcji. Bardzo dużo osób pozornie wygląda na sprawne a w toalecie potrzebują rączek do siadania/wstania.
Witaj! Dobrze, że zabrałaś głos w tej sprawie! Jestem architektem i od wielu lat zajmuję się projektowaniem i udostępnianiem przestrzeni dla wszystkich! Wśród architektów właśnie są na temat toalet "ostre" dyskusję i na jednej z nich uznaliśmy, że ideałem jest 1 toaleta dostosowana w bloku damskim, 1 dostosowana w bloku męskim i trzecia ogólna-dostosowana-bez podziału na płeć! Z punktu widzenia ekonomicznego – to co dla inwestorów jest najważniejsze – jest to oczywiście nieopłacalne. Ale gdyby było to możliwe – to co o tym sądzisz?
Cześć Anonimowy 🙂 Moim zdaniem to przerost formy nad treścią. Naprawdę nie rozumiem zamieszania wobec tego, że toalety dla osób z niepełnosprawnością są unisex – o czym piszę w tym tekście. Robienie trzech toalet brzmi jak dowcip z kabaretu i jestem przeciwniczką. Dla mnie cały ten problem to robienie z igły widły. Niech będzie jedna dobrze przystosowana toaleta – a na ogół te publiczne nie są – zamiast kilku kiepskich. Niech będzie na tyle duża, by można było ruszyć się wózkiem elektrycznym, niech poręcze po podniesieniu się trzymają, a nie spadają, uniemożliwiając poruszanie, niech zlew będzie na normalnej wysokości, a nie wysokości brody, niech będzie mydło tak bym mogła dosięgnąć, lustro tak, bym mogła się przejrzeć… Moim zdaniem to są poważne problemy.
🙂 To prawda! Stan wielu "dostosowanych" publicznych toalet to kpina! A dostępne to są one często tylko z nazwy. "Najciekawsze" rozwiązania to można spotkać na stacjach benzynowych! Dzięki za cenną uwagę. Pozdrawiam! 🙂
Ciekawie piszszz