Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

A zombie zombie zombie!

Przeżyłam! Ten tydzień był niezwykle intensywny (nawet jak na mnie), a niespodzianki, które ze sobą niósł… wyjątkowe. I choć skończył się niefajnie – aktualnie jestem uziemiona awarią koła, a wczorajsze kolejki na PGA sprawiły, że miałam ochotę stanąć i się popłakać (zamiast tego poszłam na zakupy) to mogę stwierdzić, że było warto się przepracowywać. W planach miałam trzy posty, jednak nie chce mi się rozmieniać na drobne. Szczególnie, że wszystkie mają jeden wspólny czynnik – zombie!

To lecimy z podsumowaniem!


DZIEŃ ORGANIZACJI STUDENCKICH I KÓŁ NAUKOWYCH

We wtorek odbył się na Politechnice Poznańskiej Dzień Organizacji Studenckich i Kół Naukowych. W ramach tego wydarzenia zostałam przygarnięta przez ekipę Ruchu Projektantów Gier i w fantastycznej atmosferze mogłam zaprezentować swoją „Bazę”.

Z dumą stwierdzam, że co chwilę ktoś przybywał by poznać moje zombiaki. No cóż, zombie są słodkie. Chwalono klimat, styl… A ja robiłam oczka coraz większe ze zdumienia – „Baza”, mój projekt inżynierski, ludziom się podoba. Hell yeah! Zmotywowało mnie, przyznaję, do cięższej pracy nad projektem. Zbieram się do publikacji… Jedynym problemem na tę chwilę są zabójcze wymagania sprzętowe – a optymalizacja to to, czego małe wampirki nie lubią najbardziej. Ale, powolutku, pomalutku, się ogarnie.

Oczywiście nie byłam jedyną osobą, która prezentowała się na stoisku. Praktycznie każdy z koła miał coś fajnego do pokazania. Niestety moja pamięć już nie ta, co w czasach świetlanej młodości (hue hue), więc nazw nie pamiętam. Ale nie zostawiam Was bez niczego – graczy mobilnych namawiam szczerze do chwycenia za Out Of Memory Mateusza Cicheńskiego. Gra „fabularna” o alokowaniu pamięci – mnie uzależniło!

ROADSHOW

Natomiast w piątek… odbyło się Roadshow. Nietypowa impreza (spotkanie? konferencja?) w ramach której kilka firm z Niemiec przyjechało by zaprezentować nam czym się zajmują. A że firmy związane z branżą gier – nie mogło mnie zabraknąć.

W ramach Roadshow po raz kolejny miałam okazję zaprezentować „Bazę”. Zadziałało to niezwykle motywująco – w końcu dodałam napisy po angielsku do gry i podciągnęłam efekty wizualne (czym samym oddalając nadzieje na szybkie zoptymalizowanie projektu z myślą o słabszych komputerach…).

Moja prezentacja, jakkolwiek niezbyt wypasiona, chyba się spodobała. Choć pokaleczyłam angielski we wszystkie możliwe sposoby, to zrozumiana zostałam. A i nawet pochwalona. Jest pro!

PGA VIP DAY

I na koniec… największa frajda tygodnia. Poznań Game Arena VIP Day! I choć spodziewałam się, że tak zwany „dzień dla vipów” będzie obfitował w jakieś atrakcje specjalne, tak zawiedziona nie jestem – pierwszy raz na PGA udało mi się w coś zagrać. I to bez kolejek. Wow!

Nie bez powodu post nosi tytuł ze słówkiem „zombie”. Owszem, moja „Baza” jest o zombie, ale i PGA w zombiastyczne przyjemności obfitowało. DYING LIGHT – GOOD NIGHT GOOD LUCK. Umarłam i trafiłam do raju. Dużo zombie, dużo krwi, dużo nawalania. Siekania, krojenia, ciachania. A klimat, klimat zaiste smakowity! Starałam się od stoiska zbytnio nie oddalać i przy każdej okazji cisnąć ile wlezie – a było w kogo, bo hordy nieumarłych atakowały mnie ze wszystkich stron. Byłam w raju. Czekam na premierę. Zamierzam płakać z radości i egzystować w zombiastycznej euforii. Cudo!

Udało mi się także przetestować Assasin’s Creed Unity. Zaraz komuś na pewno podpadnę, ale jak rzecze młodzież: nic mi nie urwało. Grafika spektakularna, uczucie, gdy zaczyna się biegać – cudowne. To jednak nie mój klimat. Może kiedyś się przekonam. Póki co była to moja pierwsza styczność z serią i choć nie mówię nie, to euforii nie odczuwam.

Piękny natomiast był sprzęt, do którego śliniłam się przy kilku stoiskach. W tym momencie wychodzi ze mnie tak zwana „typowa baba”. To, że mój komputer musi mieć niezłe parametry jest chyba oczywiste. Ale to co się dzieje ze mną gdy widzę nowoczesne obudowy, przezroczyste, świecące, migające… Z kolorowymi rureczkami, nowoczesnym chłodzeniem… Ach, marzenie! Na jednym ze zdjęć jest cudo w kolorze krwi – długo oczu nie mogłam oderwać i długo o nim nie zapomnę.

I ostatnia zaleta PGA – dział z indykami (czyli grami indie, projektami twórców młodych i ambitnych, którzy tak jak ja klepią całe noce w klawiaturę, by sięgnąć gwiazd). Kilka fajnych projektów przewinęło się przez moje paluchy. Głównie trafiałam na gry mobilne. Szczególnie zachwycił mnie pomysł na sterowanie samolotem przy pomocy kostki (ponoć rzecz już dawno znana, ja cieszyłam się jak dziecko machając nadgarstkiem).

 

Na koniec dnia – premierowo i ekskluzywnie (pierwszy raz padło słowo „ekskluzywny” tego wieczoru, więc zaciekawiona pobiegłam sprawdzić w czym rzecz) puszczono nam filmik z nowego Wiedźmina. To uczucie, gdy tłumy na scenie wpatrzone w ekran desperacko szukały telefonów by nagrać choć fragment, wrzucić jak najszybciej na social media, pokazać światu… To uczucie, gdy od razu po prezentacji na scenie pojawił się sympatyczny pan z CD Projekt RED i powiedział, że możemy już filmik polubić w sieci, bo właśnie został opublikowany. To uczucie – bezcenne. Rozbawiło mnie na dość długo.

Ten tydzień był piękny – skupiłam się dziś na jego zombiastycznej części, pomijając inne sprawy (choćby najnowszego „Draculę”, który przeniósł mnie na wyżyny ekstatycznej przyjemności kinowej). Czuję przypływ sił i choć mamy niedzielę, to już mnie paluszki świerzbią by sobie „pokodzić”. Bo przecież tylko od nas (i naszej ciężkiej pracy) zależy co w tym życiu osiągniemy (takie tam słowo na niedzielę).

Leave a Comment

Skip to content