Skąd się bierze pewność siebie? To pytanie dręczy każdego, kto choć raz w życiu poczuł tę nieprzyjemną gulę w gardle, gdy musiał coś zrobić bądź powiedzieć, a zabrakło mu odwagi. Choć większość osób widzi we mnie pewną siebie kobietę, nie przyszło mi to łatwo ani naturalnie. W swoim życiu zmagałam się z kompleksami, niechęcią i zagubieniem. I z tą duszącą gulą, gdy nie wiedziałam jak wyrazić swoje zdanie. Dziś jestem już inną kobietą, choć czasem wracają do mnie wątpliwości. O tym, jak sobie z nimi radzę i o drodzę, którą przeszłam, by odnaleźć swój wewnętrzny blask, zdecydowałam się opowiedzieć w najnowszym odcinku Błahostek. Gorąco zachęcam do wysłuchania nagrania lub przeczytania transkrypcji odcinka.
Od nieśmiałej dziewczynki do pewnej siebie kobiety
Moja przygoda z pewnością siebie trwała latami. Latami byłam osobą skrajnie nieśmiałą, bojącą się podejść do obcych ludzi, bojącą się zagadać tak naprawdę nawet do moich dobrych znajomych. Unikałam ludzi, unikałam towarzystwa, unikałam sytuacji, w których czułam się niekomfortowo, choć jednocześnie, kiedy już znalazłam grupę, w której po prostu się odnajdywałam, to nagle w jakiś taki magiczny sposób budziła się we mnie moja prawdziwa natura. Natura ekstrawertyczki. Osoby, która bardzo lubi działać, bardzo lubi być głośna, charakterystyczna. Osoby, wokół której musi się bardzo dużo działać, bym czuła, że żyję. Teraz, gdy występuję na różnych konferencjach, wydarzeniach i przypominam sobie tamte czasy, czasy, kiedy faktycznie byłam taką, chyba można powiedzieć zagubioną duszyczką, myślę o tym, że przeszłam wspaniałą, trudną, ale bardzo ważną dla mnie drogę ku zaakceptowaniu tego, kim jestem, jakim jestem człowiekiem, ale też ku zrozumieniu, że w pewnym towarzystwie nie czuję się komfortowo, że mam prawo nie lubić każdego i to, że nie każdy mnie lubi, jest wręcz doskonałe. Jest fantastyczne, ponieważ sprawia, że jestem taka, jaka zawsze chciałam być. Wyrazista, charakterystyczna, mająca swoje zdanie. A jeśli odważysz się mieć swoje zdanie, no to jednak ryzykujesz, że trafią się ludzie, którym to nie będzie pasować. I to jest absolutnie normalne.
Jak odnaleźć pewność siebie w niekomfortowej sytuacji?
Zajęło mi to wiele, wiele lat, by być w tym miejscu, w którym jestem. A mimo wszystko czuję się trochę niekomfortowo, kiedy o tym mówię w podcaście, ponieważ to jest takie mówienie o mnie, o swoich doświadczeniach. I jakkolwiek uważam, że jesteśmy ludźmi, a ludzie z natury lubią słuchać o tym, jak inni coś zdobyli, jak inni odkryli coś w sobie… I sama szukając podcastów, które mnie zainspirują, najchętniej wybieram te, które bazują na osobistych przemyśleniach… To jednak zawsze z tyłu głowy pojawia się taka myśl: co ja wiem, kim ja jestem, by mówić wam, jak być pewną siebie, skoro nadal zdarzają się takie chwile, gdy pojawiam się na jakiejś imprezie bądź konferencji, staję gdzieś z boku i myślę: „no nie, to nie jest mój klimat, ja nie chcę tu być, nie podchodźcie do mnie, zostawcie mnie w świętym spokoju”. I ogólnie czuję się w tym miejscu jak piąte koło u wozu.
Tak, nawet jeśli masz w sobie dużą pewność siebie, dużą samoakceptację tego, kim jesteś, to będą zdarzały się takie momenty, gdy nie będziesz czuła się okej. Ale przeczytałam w internecie wczoraj bardzo fajne zdanie, które mnie zmotywowało, by w końcu nagrać ten odcinek. Zdanie to brzmiało: „kiedyś wchodząc do jakiegoś pokoju, zastanawiałam się, czy ludzie mnie lubią. Dziś zastanawiam się, czy ja ich lubię”. I to jest myśl, która pomaga mi odnaleźć się w sytuacjach, w których nie do końca jednak czuję się komfortowo.
Pewność siebie – skąd się u mnie wzięła?
Wróćmy do tej Sylwii, do tej nieśmiałej Sylwii sprzed lat, która z jednej strony naturalnie była ekstrawertykiem i zawsze chciała, by wszędzie jej było pełno. Chodziła na kółko teatralne i ogólnie występowanie było jej żywiołem. A z drugiej w jakiś taki dziwny sposób bała się ludzi, chyba tak mogę to nazwać.
Nie, nie byłam ładną nastolatką. Nie byłam dziewczyną, która patrzyła w lustro z poczuciem wow, ja jestem ta fajna. Aczkolwiek jednocześnie nie dążyłam nigdy do przynależności do tej grupy „cool dziewczyn”. Wiadomo, w każdej klasie takie są. Ja jednak lubiłam swoją odmienność, lubiłam swój styl, lubiłam styl mroczny, lubiłam gry komputerowe, lubiłam czytać książki. Czyli wszystko to, co definiowało odludka. A dziś wśród współczesnych nastolatek stało się modne i stało się wyznacznikiem bycia fajnym. W moich czasach było jednak trochę inaczej.
Tak naprawdę nie miałam zbyt wielu okazji, by trenować tę pewność siebie, ponieważ jakkolwiek lubiłam, kiedy dużo się działo, niewiele miałam okazji do pokazania się. Nie byłam zapraszaną na imprezy dziewczyną, nie byłam osobą popularną w klasie. Byłam raczej osobą lubianą, ale tą, która jest spokojna, gdzieś siedzi w kącie, ma swój świat. Jak myślę o tym, to jednak mi było w tym moim świecie dobrze. Dopiero kiedy zaczęłam stawać się dorosłą kobietą, czyli przede wszystkim poszłam na studia, odkryłam, że jednak chciałabym się czuć dobrze w tej grupie, ponieważ zaczęło tego ode mnie wymagać zarówno życie, czyli zupełnie obcy mi ludzie, obcy mi ludzie wokół na studiach, ale zaczęło też tego ode mnie wymagać życie zawodowe, ponieważ zatrudniłam się w fundacji, w której pracowaliśmy z bardzo dużą grupą kobiet na wózkach. Musieliśmy działać z mediami, z telewizją, z radiem i jednym z moich właśnie zadań było nadzorowanie projektów, pilnowanie ich, zagadywanie do obcych ludzi, dbanie o to, by wszystko działo się na czas. I wtedy odkryłam swoją, tak naprawdę pierwszą sztuczkę, która mi do tej pory pomaga być pewną siebie i która mam nadzieję, że może tobie też pomoże być bardziej pewną siebie.
Najlepszy sposób na pewność siebie – fake it till you make it
Fake it till you make it, czyli udawaj dopóki to nie stanie się prawdą. Założyłam maskę, maskę kobiety pewnej siebie, maskę kobiety odważnej, maskę kobiety, która wie czego chce i ponieważ dla mnie ta maska jeszcze nie była wystarczająca, jeszcze nie budowała mnie jako osoby pewnej siebie, to założyłam jeszcze maskę osoby profesjonalnej.
Co to znaczy?
To znaczy, że kiedy mam poczucie, że w jakiejś sytuacji czuję się niekomfortowo, bo na przykład nagrywam rolkę w miejscu publicznym i ludzie się na mnie gapią, a ja jak oszałała biegam ze statywem, bo szukam dobrego światła, myślę sobie wtedy: „Sylwia, jesteś w pracy, a w pracy chcesz zrobić rzeczy jak najlepiej”. I nie, ja jeszcze nie mogę traktować moich mediów społecznościowych jako mojego zawodu, ponieważ na nich tyle nie zarabiam. Nie mogę też traktować, nie wiem, pisania książek i występów publicznych związanych ze spotkaniami autorskimi jako swojego zawodu.
Ustawiłam sobie w głowie takie myślenie, że to jest to, czym ja się chcę zajmować, to jest to, o czym ja marzę, to jest życie, do którego chcę dążyć, więc jeśli chcę, by stało się ono moją pracą, już teraz powinnam zachowywać się tak, jakby nią było. I to zresztą była też jedna z moich takich głównych motywacji, by w końcu przestać pisać kolejną wersję tego podcastu, robić notatki od dwóch tygodni, tylko usiąść przed mikrofonem, nagrać, zobaczyć, co z tego wyjdzie, bo w końcu, kiedy nagrywam gadane stories z ręki, to zawsze piszecie, że wam się podoba. To dlaczego tak się stresuję podcastem? Stresuję się podcastem, ponieważ po prostu nie mam w nim za dużo doświadczenia. I tyle. A żeby nabyć doświadczenia, trzeba zacząć działać. Żeby nabyć pewności siebie, trzeba ją trenować.
Nie bez powodu mówi się o tym, że pewność siebie jest jak mięsień, bo naprawdę to nie jest coś, co przychodzi każdemu naturalnie. Większość osób, z którymi rozmawiam, które występują publicznie, wspomina etap w swoim życiu, kiedy były nieśmiałe, albo kiedy po prostu nie miały umiejętności związanych z wystąpieniami publicznymi, czy z odnajdywaniem się w jakichś różnych sytuacjach. I wszystko to wymagało od nich treningu. Wielogodzinowego, wielodniowego, wielomiesięcznego treningu, który sprawił, że nagle stoją przed wami, albo przed mikrofonem tak jak ja teraz i mówią rzeczy, które inspirują, motywują, dają nam wiedzę i które sprawiają, że kiedy patrzymy na tę osobę, myślimy sobie: „wow, to jest ktoś naprawdę profesjonalny i pewny siebie”.
Więc moja pierwsza, najważniejsza rada dotycząca budowania pewności siebie, to załóż maskę. Załóż maskę osoby pewnej siebie, bo ludzie w ogóle nie będą wiedzieli, czy udajesz, czy grasz kogoś, kto wie, czego chce od życia, ale ty zaczniesz się przyzwyczajać do tego, że taka właśnie jesteś na co dzień, że to jest twoja rola w życiu.
Maska pewności siebie – czy udawanie ma sens?
No dobra, maskę pewności siebie zawsze można założyć, ale ktoś pewnie spyta: „okej, ale co mi to da, kiedy ja w środku nie czuję się pewna siebie”?
Po pierwsze sprawi to, że po prostu nadejdzie taki moment, kiedy ta maska stanie się dla ciebie czymś naturalnym i ta pewność siebie będzie po prostu z ciebie promieniować. Poczujesz się pewna siebie, bo będziesz tak przyzwyczajona do tej roli, że ona w ciebie wrośnie.
Po drugie założenie tej maski pokaże ci, jaki fajny jest świat, bo nagle odkryjesz, że wszystko to, czego się bałaś, wszystko to, czego się lękałaś, że nie wiem, ktoś cię wyśmieje, ktoś spojrzy na ciebie krzywo, się nie wydarza, że po prostu wszystkie sytuacje, które cię przerażały, które wyobrażałaś sobie w swojej głowie, nie mają miejsca. Nagle się okaże, że jeśli zachowujesz się jak ktoś pewny siebie, to ludzie tak cię traktują i są w zasadzie dla ciebie dobrzy, a nawet jeśli trafi się jakiś jeden kretyn, który postanowi zepsuć ci nastrój, no to co? Czy osoba pewna siebie przejęłaby się opinią jednostki, kiedy sama w środku wie, że jest fajna, wartościowa, że zasługuje na bycie kochaną, na bycie docenianą? No nie, nikt z nas by się nie przejął takim jednym kretynem, a nawet jeśli by przez chwilę miał takie poczucie, że mu smutno, to umiałby szybko je przegnać.
Ćwiczenia na pewność siebie
Co jeszcze można robić, by budować pewność siebie? Ja stosowałam przez te wiele lat całą masę ćwiczeń. Masę ćwiczeń, które mi naprawdę pomogły, a sprowadzały się tak naprawdę do jednego. Zagadywać do obcych ludzi, zagadywać by, nie wiem, podali mi coś z półki, do której nie sięgam w sklepie, zagadywać by powiedzieli jaka jest godzina na ulicy, by wskazali drogę. Każdy taki drobny krok przybliża do zbudowania właśnie takiego poczucia, że świat nie jest zły, świat nie jest straszny, świat chce dla nas dobrze i ludzie wokół raczej są fajni. A jednak sądzę, że dla osób, którym brakuje tej pewności siebie, pierwszą przeszkodą w jej budowaniu, pierwszym takim lękiem jest właśnie to, jak zareaguje otoczenie. I owszem, cały czas tu mówię o tym, że pewność powinna wypływać gdzieś ze środka i naprawdę powinnyśmy czuć się pewne, a nie tylko udawać, ale odkrycie, że wszystko to, czego się boimy, wszystkie te dziwne reakcje ludzi, wokół których się boimy, są tylko w naszej głowie i raczej się nie wydarzą, naprawdę zmienia spojrzenie na świat.
Jak sprawiać wrażenie osoby pewnej siebie?
Przeczytałam też kiedyś taką bardzo mądrą radę dotyczącą tego, jak zaczynać rozmowę z obcą osobą. I myślę, że to jest kolejny sposób na to, by wejść na wyższy poziom właśnie takiej komunikatywności, otwartości do ludzi. I mi bardzo pomógł, więc myślę, że tobie też może pomóc. Jeśli jedziesz z kimś, nie wiem, autobusem, pociągiem, w jednym przedziale, siedzisz w poczekalni, w przychodni, jeśli masz jakąkolwiek sytuację, że jesteś obok drugiego człowieka i możesz potrenować właśnie taką rozmowę, taki small talk, nie zaczynaj przedstawieniem się czy: co słychać, dzień dobry, wstydzę się zagadać, ale próbuję… Wciągnij od razu tę osobę w rozmowę, w taki najprostszy sposób, na przykład nawiąż do książki, którą czytasz, albo do pogody za oknem! Pogoda to jest absolutny banał, ale sorry, każdy ma jakieś zdanie na temat pogody! Nawiąż do jakiegoś wspomnienia, powiedz, że o, ostatnio, kiedy byłem w tej przychodni, to wydarzyło się to i to. Zacznij od razu rozmowę. Nigdy nie zaczynaj od jakichś dziwnych wstępów, od prób przedstawienia się, od lekkich prób nawiązania kontaktu, od takiego badania terenu, czy druga osoba chce rozmawiać. Tylko wciągnij ją w wir zdarzeń. To naprawdę działa, bo ludzie pytani o zdanie na jakiś temat, chcą rozmawiać. A jeśli trafisz na kogoś, kto ci odburknie: „aaa, odczep się, nie mam nastroju”, no to co za problem, ktoś ma prawo nie mieć nastroju i tyle. I już, koniec, nie musisz się tym przejmować, bo to nie dotyczy ciebie, to dotyczy braku nastroju tej osoby, a nie tego, kim ty jesteś.
Jak budować pewność siebie?
To miał być bardzo krótki odcinek, a wyszedł mi znowu odcinek mający kwadrans, więc chciałabym was znowu poprosić, byście podzielili się wrażeniami z odsłuchu, byście dali znać, na ile interesujące dla was są takie tematy bardziej osobiste, tematy może nie aż tak błahe jak jesienne przyjemności, o których mówiłam wcześniej, ale jednak też sprawiające, że nasze życie staje się lepsze, ponieważ budujące naszą osobowość, pomagające nam odnaleźć się w życiu. Starałam się, by w tym odcinku było kilka porad, porad dotyczących pewności siebie, ale też by była odrobina mojej historii, bo jakkolwiek ciężko mi mówić o sobie, to z doświadczenia wiem, że najprzyjemniej nam się uczy na podstawie czyichś doświadczeń.
Bardzo wam dziękuję za to, że byliście obecni, że mnie wysłuchaliście. Zachęcam was do subskrypcji podcastu, do zaglądania na moje media społecznościowe i raz jeszcze zachęcam do dzielenia się opiniami o tym odcinku. Nazywam się Sylwia Błach i to był kolejny odcinek podcastu Błahostki. Podcastu, w którym rozmawiamy o rzeczach błachych, które czynią nasze życie lepszym. Cześć!