W zeszłym tygodniu miała okazję wybrać się na kolację w ramach festiwalu Restaurant Week – swoje wrażenia opisałam szczegółowo na Rozkoszach Umysłu. Z tej okazji postanowiłam wyciągnąć z szafy sukienkę, którą kupiłam rok temu, a miałam na sobie bodajże raz. Cekinowe cudo od Pull&Bear.
Nie jestem typem imprezowicza, natomiast na bardziej uroczyste wydarzenia cekiny mi nie pasują. Dlatego moja wymarzona kiecka leżała, czekając na lepszą okazję. A właściwie: czekając na zimę. Zainspirowana kilkoma sesjami street style, które mignęły mi w gazetach, postanowiłam oswoić cekiny w codziennym wydaniu.
W planach był glamour grunge – styl-paradoks. Grunge z założenia odrzuca to co eleganckie, zatem jego uświetniona wersja zdaje się być swoistą hybrydą, wręcz obrazą dla pierwszych założeń stylu. Ja jednak wierzę, że wszystko na tym świecie ewoluuje – także moda. I trend na łączenie rzeczy eleganckich z grunge’owymi bardzo mi się spodobał.
Taki był zamiar. Na szczęście nie napisałam tej notki przed otrzymaniem zdjęć (co czasem mi się zdarza). Musiałabym ją całą przerabiać. Planowana stylistyka na czarno-białych fotografiach zyskała posmak… retro. I przyznam, że taka wersja mnie bardzo mi się podoba.
Kawałek dalej znajdziecie fotografie w kolorze – na nich doskonale widać złoto-czarny odcień cekin. Wraz z włochatą fakturą sweterka i skórzanymi botkami nad kostkę, na szpilce, wkraczamy w klimat, który domyślnie ta stylizacja miała odwzorowywać.
Sweter to osobna historia – uwielbiam dzianiny, których teraz wszędzie jest pełno. Ja jednak swetrom stawiam duże wymagania – przede wszystkim mają być milusie. Dlatego zdziwiłam się, gdy zaczęłam szukać swojego ideału w sklepach. Cele miałam dwa:
– jeden sweter czarny jak sadza o fakturzy możliwie milusiej, najlepiej futrzak, które uwielbiam ponad wszystkie inne swetry,
– jasny (szary? beżowy?) sweter – miękki i o ciekawym splocie; banału w tej materii nie lubię.
Pierwszy cel zrealizowany, wyszperany w najnowszej kolekcji New Yorker. Na drugi ciągle poluję.
W trakcie zdjęć towarzyszył nam czarny kot. Każda czarownica ma kota – mam i ja. Zobaczycie go na nielicznych kadrach, gdyż jak to czarne koty – szybszy był od towarzyszącego mu cienia, w obiektywie aparatu przeistaczając się w plamy ruchu.
Gdyby kogoś nurtowało miejsce, w którym powstały zdjęcia – jest to poznańska kawiarnia „U Przyjaciół”. Słyszałam o niej często, jednak dopiero za sprawą Perfectamente zajrzałam do środka. Choć nie jest to „mój” klimat – w sensie takim, że w domu czy miejscu pracy by mnie męczył – na zdjęcia nadaje się wspaniale. I kawę podają świetną, i herbaty oryginalne. Wrócę.
Kto z Was spostrzegawczy ten zapewne szybko małe zmiany na blogu. Od dawna marzyłam o równej szerokości zdjęć – w końcu znalazłam czas na realizację. Rozcinanie ich tekstem nagle przestało mi pasować. Zatem chwilowo będzie gościć taka stylistyka. Tekst i zdjęcia, osobno, choć ciągle razem. Dajcie znać jak się Wam to widzi i czy dobrze się ogląda.
Ściskam,
VamppiV
dress: Pull&Bear || Sweather: New Yorker || Shoes: eSKa || necklace: no name || bag: Deichmann
Piękne zdjęcia, świetna stylizacja i klimat miejsca!
Dziękuję 🙂
Cool photos and that cat is so adorable!
Have a great day,
-Kati
love the dress <3
http://www.tastemycloset.com/
świetny klimat zdjęć!
sukienka:)
sukienka jest piękna! 😉
Jeżeli na co dzień to odważny wybór sukienki.
Chyba dobrze czujesz się przed kamerą 🙂
Ładne zdjęcia 🙂
you're lovely!
ależ Ci pięknie w tych czerwonych ustach!:)
Sandicious
Dziękuję 🙂
Jeeejku, wyglądasz naprawdę ślicznie w takiej stylizacji!
toofussy.blogspot.com
Świetne, klimatyczne zdjęcia.
Taki klimat jest dla Ciebie stworzony :). "U Przyjaciół" – niezła nazwa, pewnie panuje tam przyjazna atmosfera 🙂
Fajny kociak , ja mam rudzielca 🙂
Super klimat!
To prawda!
Na zdjęciach b&w całkowite retro!
Zgrałaś się z miejscem świetnie 😉
Nie lubisz takich klimatów?
Mnie się w nich myśli lepiej, niż w sterylnych, nowoczesnych miejscach ;P
Tylko mało praktyczne są takie wnętrza, bo wszystko się kurzy ;P
P.S. wykorzystasz tę kiecę na Sylwestra – moim zdaniem na niego też się nada ^^
Nada, ale ja mam tyle kiec wieczorowych czy wizytowych, że dwa razy pod rząd jedną założyć… Nie, zbrodnia niesłychana!
A moje klimaty to właśnie te "sterylne". Szkło, metal, beton, och, miłości ma!
Super kochana wyglądałaś, zaczarowane fotki i magiczny klimat 🙂 Niepowtarzalne ujęcia, jestem pod ogromnym wrażeniem. Pozdrawiam
Niesamowite te foty, brawo!
Jaram się – cudnie! I te fotki z kiciusiem! <3
fantastyczne zdjęcia;)
http://fashionmakeup-czarnulaxyz.blogspot.com/
Zdjęcia wyszły pięknie. Faktycznie bardziej w klimacie retro niż grunge, ale za to bardzo magiczne.