Rzeczywistość lubi się mną bawić. Żartować z moich „zawsze” i „nigdy”. Moda staje się zagadką, a zakupy walką o przetrwanie.
Nigdy umarło.
Dzisiejszą paplaninę zdominują najbrzydsze buty świata, których rok temu obiecywałam sobie nigdy nie założyć i wakacyjny luzak, który niespodziewanie stał się gotyckim hippisem. Zapraszam do lektury!
Pamiętacie post sprzed kilku tygodni, ten w którym wybrałam się po sandały, a wróciłam ze szpilkami ze szpicem? W miniony weekend zaliczyłam kolejne podejście do zakupu butów. Tym razem byłam w desperacji – w końcu słońce zaczęło prażyć tak, jak uwielbiam, a na wakacyjne wojaże koniecznie potrzebowałam czegoś na płaskiej podeszwie. Swoją drogą to jakiś fenomen, że z zakupem szpilek w swoim rozmiarze nigdy nie mam problemu, ale gdy muszę kupić płaskie buty czuję się niczym Frodo rozpoczynający wędrówkę swego życia.
Ostatecznie po kilku godzinach poszukiwań i przejściu wszystkich sklepów obuwniczych w Galerii Malta byłam na skraju załamania nerwowego. Nawet desperackie zaglądanie na działy dziecięce nic nie dawało – tam rozmiar 35 okazywał się zbyt duży (!), a inna sprawa, że o butach w motylki i kwiatki nie marzyłam. Z tymi rozmiarami to też jest coś nie tak – w Ryłko 35 było minimalnie za duże (ale nagle nie mogłam znaleźć żadnych płaskich sandałów), a w Kazarze (tak! zaglądałam nawet do sklepów, do których nie wchodzę, bo się boję cen widniejących na wystawach!) – 35 było porównywalne z przeciętnym 37. Jakieś szaleństwo.
Byłam w desperacji. Byłam w rozpaczy. Byłam bliska załamania: byle kupić jakiekolwiek sandały na płaskiej podeszwie, w których nie będę wyglądała jak słonica (w CCC trafiłam na dobre dziecięce, ale cieniutkie paseczki wbijające się w stopy nie sprawiały zgrabnego wrażenia)…
I trafiłam! W drodze do samochodu, w stanie załamania nerwowego, nierozważnie skorzystałam z windy w TK MAXX i wpadłam (dosłownie!) na półkę ze srebrnymi „birkenstockami”.
Klapkami. Ciapciami. Butami ortopedycznymi. Najokropniejszymi butami świata. Czy jakie tam jeszcze epitety zbierały rok temu, gdy były hipermodne.
Tak, zgadliście. Sama byłam wyznawczynią poglądu: nigdy takich paskudztw nie założę.
Gdy srebrzyste klapeczki zaatakowały mnie swoim blaskiem, a ja nierozważnie wciągnęłam na stopy rozmiar 33, który okazał się idealny – stało się jasne. Kupuję. W czymś latać trzeba.
A wiecie co jest w tym najśmieszniejsze? Jestem aktualnie w tych butach beznadziejnie zakochana. Przecież są takie śliczne!
Uroczyście obiecuję w kwestiach mody nie używać słowa nigdy. Nigdy.
Dobór stylizacji to kolejny z zabawnych elementów dzisiejszej opowieści. Bo wiecie, zwykle gdy umawiam się z fotografem na zdjęcia ustalamy ogólny zarys – a to będzie coś wakacyjnego, a to tajemniczego. Czasem mówię wprost co będę miała na sobie, a czasem tylko zarysowuję charakter ubioru.
Czasem jednak mi to nie wychodzi…
Post ten planowany był jako „wakacyjny chillout”. Plan był prosty – są wakacje, stroić mi się nie chce, ukrop zachęca do zdejmowania, a nie zakładania. Poza tym blog ma przedstawiać moje codzienne zestawy, a nie wymyślne stylówy. W wakacje nie szaleję. Lenistwo tłumaczone minimalizmem? Być może.
Ostatecznie gdy wstałam w poniedziałek rano, wbiłam się w planowany zestaw – długą hippie kieckę i ukochane (tak, można się śmiać) buciki – czegoś mi brakowało. A mianowicie kilku stopni na termometrze.
Wybiegając z domu chwyciłam narzutkę, która wpadła mi w ręce. Traf chciał, że okazało się nią koronkowe bolerko z gotyckimi rozszerzanymi rękawami. Śmieję się, że to kolejny już post pod rząd, w którym mam na sobie coś od Queen of Darkness – ale te ubrania naprawdę doskonale uzupełniają moją garderobę, przemieniając zwyklaki w mroczne majstersztyki.
Tylko że na zwyklaka się z Perfectamente umawiałam…
Cóż mogę rzec – nie wyszło. Ale ten dziwny przypadek sprawił, że sesja co do której bałam się, że będzie trochę nudna, przez mój niewymyślny zestaw – stała się moją ulubioną z ostatniego czasu. Perfectamente sprawdziła się doskonale w takim mrocznym gotyckim klimacie!
A ja sobie przypomniałam za co kiedyś uwielbiałam takie stylówy. Za lekkość. Wiatr we włosach. Uczucie, gdy przemierzając ulice Poznania czuję się niczym w dekadenckim Paryżu.
W tym sezonie znowu w sercu mi gra mroczne hippie. Zobaczymy jak długo tam zostanie.
Oczywiście nie byłabym sobą bez sporej dawki biżuterii. Wisiorek, który mam na sobie, odnalazłam niedawno. Skrył się na dnie szkatułki z biżuterią. Gdy wyrosłam z okresu dziecięcego – przestałam lubić delikatne łańcuszki. Nosiłam wtedy wieeeelkie krzyże na grubych łańcuchach i ogromne korale. Wszystko, co rzucało się w oczy.
Teraz wiem, że diabeł tkwi w szczegółach. Ten delfinek jest jedną z pamiątek z dzieciństwa. Tak jak pierścionek-delfin, do kompletu. Mają dla mnie ogromną wartość sentymentalną i jednocześnie są doskonałym świadectwem na to, że biżuteria nie musi być wielka. Ma być zauważalna. Po prostu.
Zostawiam Was ze zdjęciami. Mam nadzieję, że dzisiejsze anegdoty wywołały na Waszych twarzach taki sam uśmiech, jaki błąkał się na mojej, gdy je opisywałam.
Dajcie znać co u Was!
Ściskam,
VamppiV
dress: no name || bolero: Queen of Darkness || sunglasses: New Yorker || rings: no name || necklace: no name || shoes: TK Maxx
Chyba moje ulubione….:)
jak byś mnie trochę wcześniej znałaś to nie miałabyś żadnych wątpliwości co do birkenstocków 🙂 już ponad rok temu się nimi zachłysnęłam 🙂 Twoje, srebrne są czadowe 🙂 prześlicznie wyglądasz! a jakbyś była ciekawa moich to zapraszam 🙂 http://lamodalena.blogspot.com/2014/02/birkenstock.html 🙂
Pięknie, świetne zdjęcia! 🙂
Dziękuję 🙂
Świetny post, a Ty wyglądasz cudownie! Stylizacja jest świetna. Wszystkie zdjęcia bardzo mi się podobają, ale dwa ostatnie skradły moje serce:)
Przepiękna stylizacja, napatrzeć się nie mogę! Uwielbiam koronki, zwłaszcza czarne. 😉
You look great! Love the balck lace!
Obsessed Fashion Blog
Inspirujący blog ! Warto regularnie zaglądać. Pozdrawiam Serdecznie, Oliwia Mrozowicz.
http://oliwia-mrozowicz.blogspot.com/
Ślicznie wyglądasz. Pierścionki mi się bardzo podobają 🙂
Gorgeous photos!
Please click on the link on my blog
http://helderschicplace.blogspot.com/2015/07/fringed-with-romwe.html
Great post dear !kiss☺
Great post dear !kiss☺
Świetny post! Pierwsze zdjęcie mnie oczarowało 🙂
Świetny post! Pierwsze zdjęcie mnie oczarowało 🙂
oj błąkał się uśmieszek na mojej buzi;)
nawet nie wiesz ile dziś osób na swoich blogach pisze dokładnie to samo co TY, "nigdy nie mów nigdy", zrozumiawszy, że tu nie ma pewników, oczywistości lub innych sztywnych zasad. Moda nas 'wkręca' i woła "mamy Cię" 😀 Ja także pamiętam jak ponad rok temu zobaczyłam np Monikę Masinę-Marcisiak w klapkach tego typu i krzyknęłam 'fuj'. Teraz się z tego śmieję 🙂
Sesja w tym poście jest wyjątkowa, tyle w niej uroku, że trudno oderwać wzrok. I podzielam zdanie, że pierwsze zdjecie jest fantastyczne, zapada w pamięci na dłużej.
Pozdrawiam.
Awesome look!!
Adorei o blog e a seriedade
do conteúdo. Não só por
isso eu vou segui-lo.
Espero que você goste a
ponto de seguir o meu.
Beijos.
.
Wow! Ta stylizacja i sesja! Po prostu Super! Pierwsze zdjęcie powala:)
Świetne pierścionki :p
mój blog, hooneyyy
You are so pretty! <3
Love that ring! 😀
http://filipa-goncalves.blogspot.com/
Też długo do "klapów dziada" się przekonać nie mogłam, a teraz uwielbiam!
Twoje są przez te srebrzystości jeszcze bardziej hot:). I bardzo podoba mi narzutka, całość wyszła tajemniczo, ale nadal nie wieczorowo.
Hahaha, tego określenia jeszcze nie słyszałam 😀 Dobre!
nawet w takim wydaniu super! szkoda że buty nie są czarne, bo zbyt się wyróżnają.
Amazing look love the sunnies 🙂
http://retromaggie.blogspot.pt/
To pierwsze zdjęcie jest niesamowite! Klapeczki są świetne, sama mam podobne kupione w zeszłym roku – idealne na lato!
Piękne fotki , szczególnie dwie ostatnie 🙂 Super bolerko 🙂
http://www.khatstyle.blogspot.com/
You look amazing ,i love the black and white Photos 🙂
Also beautiful Rings!
lovely Greets <3
Fantastyczne zdjęcia 🙂
Przepiękne zdjęcia! 🙂 I pierścionki tak mi się spodobały, że z chęcią bym zwinęła je z ekranu prosto na swoje palce 😉 pozdrawiam
Na szczęście tak się nie da 😉 Dziękuję!
Pierścionek skorpion skradł moje serce </3
te klapki są spoko – i basta!
już rok temu mi się podobały – sama zasadzam się na podobne, tylko że czarne 😉
fajnie że je wzięłaś i bardzo dobrze, że zestawiłaś je z tym dość mrocznym koronkowym bolerkiem.
W kontraście siła!
P.S. ta moja kamizelka po wyprasowaniu wygląda dość porządnie – nie gniecie się też jakoś bardzo. tylko trzeba ją dobrze odprasować. ale wiesz – najlepiej i tak się prezentuje wtedy, kiedy nie jest najważniejszym ciuchem w zestawie ;P
Fajnie wyglądasz, zwłaszcza podoba mi się bolerko! Też staram się nie mówić nigdy, bo zauważyłam, że wiele rzeczy, które rok temu mi się nie podobały, teraz zaczęły mi się podobać. 😛
Kobieta zmienną jest 😛 Choć u mnie te zmiany ostatnio jakoś tak bardziej rzucają się w oczy niż kiedyś, więc mam z siebie momentami ubaw 😉