Święta, Święta… I po Świętach. Jak Wam minęły?
Mi wyjątkowo spokojnie, w cudownej, ciepłej atmosferze. Praktycznie cała rodzina nas odwiedziła, więc można było poplotkować, poobjadać się, popić, razem pośmiać z filmu czy powspominać oglądając stare zdjęcia. W końcu naładowałam się pozytywną energią, wyspałam, zrelaksowałam. I przede wszystkim: odpoczęłam od komputera. Tak, wiem, dziwnie to brzmi, ale gdy spędzam przy nim ze względu na pracę i studia całe dni, to każdy moment, w którym mogę odejść i trzymać się z dala, jest swego rodzaju błogosławieństwem.
Ale parafrazując znane powiedzenie: nie ma tego dobrego, co na złe nie wyjdzie. Dlatego jest druga w nocy, gdy piszę tę notkę. Nie chce mi się spać i czuje, że jeszcze długo mi się nie będzie chciało. Siedzę i nadrabiam zaległości na uczelnie (o dziwo nie jest ich tak dużo). Komputer po raz kolejny wyświetla mi komunikat, według którego muszę go zresetować, by zainstalować jakieś tam sterowniki. Po raz kolejny klikam „przypomnij za cztery godziny, odłóż”. Świat wraca do normy.
Najbliższe dni upłyną mi pod znakiem nauki i pracy nad kilkoma projektami literackimi. Dziś nanosiłam ostateczne poprawki na tekst, który będzie miał premierę pod koniec stycznia w ezinie „Lost&Found”. Mam wrażenie, że to opowiadanie mi się udało… Więc tym bardziej nie mogę się doczekać aż poznam Wasze odczucia!
Jutro natomiast wybieram się do kina. Na „Hobbita”, oczywiście. Mam nadzieję, że uda mi się skombinować przebranie elfa w kilka godzin. W sumie sukienkę mam, jeszcze tylko uszy by się przydały… Cosplay w kinie? Czemu nie!
Jak widać niezły natłok myśli w mej głowie. Misz-masz, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Jeśli więc ktoś z Was jeszcze nie śpi i przeczyta dziś tę notkę to powiem krótko: Dobranoc, śpij słodko 🙂
Ach, i koniecznie pochwalcie się jakie książki znaleźliście pod choinką (tak, wiem, część z Was pochwaliła się już na fejsie). Ja dostałam tom 2. i 3. „Pana Lodowego Ogrodu”. Nie mogę się oderwać. Oj, nie mogę.