Mówi się o tym, że należy pomagać innym. Jakkolwiek szlachetne by nasze czyny miały być, to ja zawsze dodaję: pomagajmy z głową. Dziś spotkała mnie przedziwna sytuacja. I nie wydarzyło się to w jakimś dużym mieście, w którym wszyscy są anonimowi, a w moim maleńkim i kochanym, gdzie każdy o każdym wszystko wie.
Gdy rano biegłam do przychodni, półprzytomna, zbudzona o nieludzkiej godzinie, zostałam zaczepiona przez pewnego mężczyznę. Kulturalnie przystanęłam i wyjęłam słuchawki z uszu. Pan, z wyglądu sympatyczny, na pewno nie pijany zadał niezwykle odkrywcze pytanie: „Pani jest chora?”, na co ja równie odkrywczo przytaknęłam, ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń. I wtedy ów Pan wyjął… portfel. W mojej zaskoczonej głowie zakłady poszły w ruch: wyciągnie z niego święty obrazek, a może namiary na uzdrowiciela?
Otóż nie. Sympatyczny Pan wyjął z portfela dziesięć złoty, prosząc mnie bym przyjęła. Z szokiem szybko zlustrowałam swój wygląd i uznałam, że prezentuję się całkiem normalnie. A przynajmniej nie przypominam menela. Wtf?!
Zaskoczona poprosiłam by przeznaczył tę kwotę na jakieś dzieci albo zwierzaki. Upierał się, że wręczy ją mi, tłumacząc, że ma wnuczkę chorą i rozumie. I chce pomóc. I bla bla bla… Odsunęłam się na znaczną odległość tłumacząc, że nie chcę i że ja sobie radzę. Nie pojmował.
Co mogłam zrobić? Kulturalnie podziękowałam i zwiałam. Zrobiło mi się głupio, ale przede wszystkim… żal. Chochlik zwany honorem nie pozwalał mi przyjąć pieniędzy od obcej osoby. Natomiast wyraz twarzy tego mężczyzny, zawód w jego oczach, był zwyczajnie przykry. To nie był przeciętny menelik jakich tysiące – to był sympatyczny jegomość, który chciał pomóc. Ale w ten sposób?
Reakcje ludzi powoli przestają mnie zaskakiwać. Jestem w pełni świadoma, że przykuwam uwagę i to nie wyłącznie ze względu na moją przepiękną twarz 😉 Nie przeszkadza mi to, sama zwracam uwagę na kogoś, kto się wyróżnia. A wózek się wyróżnia. Koniec kropka, żaden problem. Ale nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy wychodzą z założenia, że skoro jestem niepełnosprawna to jestem biedna i nieporadna. Wszystko co osiągnęłam w swoim dorosłym życiu zawdzięczam ciężkiej pracy. Nigdy nie zbierałam pieniędzy od ludzi – wolałam działać, pisać, łapać zlecenia, uczyć się.
Takie sytuacje są dziwne. Bo jak się zachować gdy żadne z rozwiązań nie jest dobre?
Tyle się mówi o tym, że trzeba pomagać. I owszem, zgadzam się. Ale róbmy to z głową. Zwłaszcza teraz, w Nowym Roku, gdy wszystkie media zasypują nas akcjami charytatywnymi i zaraz się zacznie „przekaż 1% podatku”. Bo jak czasem widzę kto ze znanych mi osób prosi o taką pomoc to scyzoryk się otwiera. Ludzie, którzy mogliby sporo osiągnąć, ale wolą żyć na zasiłkach. I żyją często o wiele lepiej niż ci, którzy walczą i harują. Dziwną politykę mamy w tym kraju, gdzie się robi tyle, by wspomóc leni i zagwarantować im godne życie. A co z podstawową zasadą dawania wędki, a nie ryby?
Wiele osób pomaga po to, by poczuć się lepiej. Mieć wrażenie, że zrobiło coś dobrego. Jakkolwiek mówi się, że każda droga prowadząca do celu jest dobra, tak nie wiem czy egoistyczne podejście do niesienia pomocy ma szansę poprawić nasz świat. Może tak, może nie, każdy ma swoją moralność. Osobiście jednak proponuję pomyśleć o tym komu i dlaczego chcemy pomóc. A wtedy zrobić to z głową. Nie po to, by poprawić sobie samopoczucie „bo zrobiło się coś dobrego”, tylko by faktycznie to zrobić. Zaczepianie kogoś na ulicy i wciskanie mu kasy tylko dlatego, że jeździ na wózku jest słabe.
Swoją drogą: jak byście się zachowali w takiej sytuacji? I przy okazji może się pochwalicie co chcielibyście zrobić w najbliższym czasie dla innych? Tak, wiem, chwalenie się jest egoistyczne, ale publiczne wyznanie planów może zmotywować do ich realizacji, a także pomóc w znalezieniu innych osób do jakiejś większej akcji 😉
Oto słowo moje (na piątek).
Doskonale Cię rozumiem, bo też nieraz mamy takie różne dziwne sytuacje w stosunku do córki. Ja zazwyczaj mówię, że jak już chcę coś podarować Calineczce to niech jej kupią jakiś mały prezencik, z którego ona się ucieszy, bo pieniędzy nie potrzebujemy – jeśli już ktoś się uprze.
Co do pomocy – my pomagamy często i jak tylko możemy, szczególnie wspieramy różnymi akcjami szpital, w którym wyleczyli Calineczkę z białaczki.
Pozdrawiam. 🙂
Mimo całej dziwności to miłe. Z pomagania, mojemu ciężko choremu kuzynowi (któraś tam woda po kisielu, ale blisko mojego starego domu i jakoś tak trzymająca się w miarę razem rodzina) porozgłaszam o 1% podatku na jego konto. W ubiegłym roku zmarł jedyny żywiciel rodziny, u jego najmłodszej siostry wciąż czekają, czy choraba się ujawni czy nie. Tyle z mojej dobrości 🙂
Wiesz, miałam tu raczej na myśli np. kobietę, która ledwo wiąże koniec z końcem, sama wychowuje niepełnosprawne dziecko i nie ma już powodu, dla którego miałaby takiego podarunku nie przyjąć. Jedni robią to tak, inni idą do "Uwagi" prosić. Ale to tylko moje subiektywne spojrzenie, daleka jestem od jakiejkolwiek oceny. Sama bym na pewno w ten sposób nie postąpiła. Ludzie uczą się na błędach. Uśmiechu! 🙂
No właśnie, Ty miałaś na myśli taką kobietę, ale ja w sobie widzę młodą pełną energii dziewczynę, która nie wygląda na taką co wiąże ledwo koniec z końcem. Mam kółka i tyle. Stąd nagle dysonans czemu miałabym być tak odbierana, tylko przez kółka?
Przesyłam uśmiech i amen 😉
Moje zdanie jest takie, że jeśli by chciał pomóc, to popchnął by Ci wózek 😉 Szukam jedynie argumentów do dyskusji. Zwykle staram się patrzeć na wszystko z dwóch stron, a tu jest proste: Nie chcesz mieć wyrzutów sumienia – trzeba było przyjąć "i wszyscy zadowoleni". Jeśli nie przyjęłaś, to się nie przejmuj.
Nie wszyscy ludzie mają wyczucie, nie każdy działa według "wypada, nie wypada". W większości pomagają prości ludzie, którzy nie widzą potrzeby owijania w bawełnę, często ma się to do ludzi starszych, niezamożnych czy po prostu o niższym ilorazie inteligencji społecznej. Gdyby wysłał anonimowo na jakąś akcję, to by był "bohaterem", który pomaga. Trafiło na Ciebie. Jesteś niezależna, nie potrzebujesz i super. Ale spróbuj na to spojrzeć mniej personalnie, a bardziej ogólnie. Wielu na Twoim miejscu wzruszyłoby się nawet tak nieudolną pomocą, bo byłaby najzwyczajniej w świecie potrzebna.
Nawet nie wiesz ile razy ludzie mnie przeprowadzali przez ulicę, bo bali się, że ktoś mnie rozjedzie i to było miłe. Nie mam nic przeciwko pomaganiu i staram się patrzeć globalnie. A tym postem jedynie chcę apelować o wyczucie, takt. Nie przejmuję się bardzo, może troszeczkę, ale przede wszystkim opowiadam historię. Jak choć jedną osobę skłonię do refleksji to będę z siebie zadowolona.
Hmm, ale mimo wszystko moja mała egoistyczna główka nie potrafi sobie wyobrazić młodej kobiety, która się wzrusza tym, że nagle jej ktoś wciska kasę na ulicy. Ja się zaczęłam autentycznie zastanawiać czy nie mam kurtki podartej czy innych powodów by brać mnie za menelkę. Chcę, ale nie potrafię. Bo tu jest pies pogrzebany i to co staram się tłumaczyć odkąd ten blog założyłam: niepełnosprawność nie potrzebuje tolerancji i specjalnego traktowania. A jedynie dostrzegania równych sobie ludzi, a nie tych słabszych i potrzebujących.
Szczerze… ja bym przyjęła i podobnie jak mu zasugerowałaś – przeznaczyła na jakiś cel. Dlaczego? Ten człowiek nie chciał wyrządzić krzywdy, chciał pomóc. Może po prostu nie umiał, nie wiedział jak i zrobił to w dość nieprzemyślany sposób, ale jego intencje były czyste. Nie wydaje mi się, by zrobił to z żalu, ale właśnie z tego, że na swój sposób rozumie Twoją sytuację, wie jak wygląda życie niepełnosprawnych w tym kraju. Nie zna Ciebie, nie wie czy i jak sobie radzisz. Faktem jest, że mógł spytać, ale faktem jest również, że może udzielił mu się świąteczny nastrój czynienia dobra… postąpiłaś jak chciałaś, ale skoro pytasz, odpowiadam.
Hm, nie jestem pewna, czy byś przyjęła, będąc zaspana, przechwycona przez obcego gościa na pustej ulicy z samego rana i nagle odkrywając, że wciska Ci pieniądze. Dla mnie takie zachowanie jest niestosowne, choć starałam się jak mogłam uniknąć tutaj hejterzenia, bo było mi go żal. Przyjmując kasę od obcego czułabym się podle – nie przyjmując i widząc smutek w jego oczach podobnie się poczułam. Btw skoro przeznaczyłabym je na inny cel niż na siebie, to nie spełniłabym jego prośby czyli nie postąpiłabym fair wobec jego dobrych intencji.
Grr.. Miałam odpowiedzieć tu. W każdym razie. Jemu raczej chodziło o sam fakt pomocy drugiej osobie i tu już nie ma większego znaczenia, czy trafiło na Ciebie, czy na kogoś innego. Przyjęcie byłoby opcją uniknięcia wyrzutów sumienia z powodu sprawienia mu przykrości i nic poza tym. Nie byłam w takiej sytuacji więc nie powiem z całą pewnością, jakbym się zachowała.
I właśnie o tym piszę. On chciał poczuć, że pomógł – czyli co, egoistycznie zrobić coś po to, by poprawić sobie nastrój tym, że pomógł? To tak jak z tymi życzeniami, o których pisałaś u siebie na blogu, że ludzie wysyłają po to by się lepiej poczuć, a nie by naprawdę życzyć wesołych Świąt. A co z moimi uczuciami w tym momencie? Z tym, że mi się zrobiło przykro, że idę sobie ulicą z uśmiechem, zadowolona z życia, a nagle ktoś mnie bierze za kolejną niedołężną niepełnosprawną, której trzeba pomóc? Każdy kij ma dwa końce, Aniu. Rozumiem Twoją argumentację, ale nie zgadzam się z nią 🙂