Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

Wszystko, czyli nic; mało, czyli dużo

Od niedzieli planuję dość ambitną notkę. O niepełnosprawności, a właściwie o postrzeganiu osób niepełnosprawnych… Dość przewrotnie, jak zwykle. Co wieczór, przed snem, układają mi się słowa w zdania i pojawiają mądre myśli, które chciałabym przekazać.

Siadłam więc do komputera, odpaliłam blogspota… I co? I nic. Ambitnej notki dziś nie będzie. Nie dlatego, że nie mam na nią pomysłu – pomysł jest taki, że powstałby referat. Powód jest o wiele prostszy: mam ochotę dzisiaj pisać o niczym. Czyli o wszystkim. Dobra, mówiąc konkretnie: o tym co ostatnio u mnie się dzieje. A dzieje się dużo. Jednocześnie też mało. Dobra, Sylwia, kończ waść ten przydługi wstęp i wstydu oszczędź!
Weekend minął mi w zawrotnym tempie. Kończyłam projekty na uczelnie, by kilka godzin później z biciem serca oddać je prowadzącemu… Udało się, złapałam kolejną piątkę (Sylwia-kujon?) i z radością rozpoczęłam długi weekend. Taaak, urok bycia bezrobotnym studentem zaocznym – sama decyduję kiedy mam wolne.
Druga strona medalu – powinnam zacząć pisać drugi projekt na praktyki, bo znowu będę siedziała po nocach… Cóż, zacznę. Kiedyś, ha!
Niestety, nie miałam czasu leniuchować. Kończyłam pracę nad moim tekstem do „Zombiefilii” i przyznam, że nigdy nie musiałam tak intensywnie pracować z korektą. Było naprawdę fajnie, a powstało opowiadanie, z którego jestem szczerze zadowolona! Na razie zdradzę, że tytuł zaczyna się na literę G… Jak chcecie to spróbujcie zgadnąć, jedno słowo. Będę szczerze zaskoczona, jeśli komuś się uda.
Dziś musiałam też napisać kolejny tekst… Nie zdradzę gdzie, ale ukaże się w najbliższym czasie. Będzie… dziwnie. Wiem, że już się domyślacie na czyich łamach z radością zagoszczę!
Co jeszcze… Ach, tak! Odwiedził mnie listonosz z… książkami, jakby inaczej! W końcu dostałam swój egzemplarz „Bizarro bazar”, a w gratisie powieść „Gęba w niebie”. Chwilowo nie mam czasu na czytanie, ale musiałam rzucić okiem na tekst Pana Lee. Zawsze z ciekawości po niego sięgam i zawsze kończę ze znudzoną miną. Niczym seks z  ciachem, który okazuje się fatalny „w te klocki” (porównanie iście w stylu Edwarda, nie sądzicie?). Próbowałam wielokrotnie (czytać Lee!) i za każdym razem byłam rozczarowana. Szanuję go za to co zrobił, ale ten styl i język do mnie nie trafiają. Cóż, najgorsze w „Bizarro bazar” mam już za sobą i teraz spodziewam się samych smakowitych okropności!

I jeszcze wybór tematu pracy inżynierskiej i promotora… Na szczęście przygarnął mnie ten, którego chciałam, a mój temat został zaakceptowany. Będę pisać grę – czyli Sylwia porywa się z motyką na słońce vol. 3. Będzie fajnie!

Do tego zakupy i kosmetyczka. W piątek wyjeżdżam na Ursynalia, by umrzeć z rozkoszy pod sceną. Gra HIM, zespół, którego słucham od kilkunastu lat. Szczerze wielbię i ciągle do mnie nie dociera, że naprawdę ich zobaczę! Póki co więc oddałam się typowo babskiemu: „Jak ja wyglądam! Nie mam co założyć!”. Hah, jestem w tym mistrzynią.

To oczywiście nie wszystko. Zaszczyt mnie wczoraj spotkał! W tym miejscu muszę podziękować anonimowemu Czytelnikowi! Rozkosze umysłu (tak się ten blog nazywa, gdyby ktoś nie zauważył) dostały nominację na blog z najświeższymi pomysłami od cukierków Verbena. Dziękuję temu/tej, który/która zechciał/a mnie nominować. Dzięki takim gestom pamiętam, że to co robię, ma sens!
I to w sumie tyle. Jak zwykle – dużo się u mnie dzieje. Zaraz ruszam przeprowadzić kuchenną rewolucję. Jutro przyjeżdża do mnie ukochana kuzynka i już nie mogę się doczekać! A od piątku… Warszawo, drżyj! 
Jezu, jak się cieszę!

4 komentarze

  • Anonimowy

    Koniecznie napisz tę notkę. Temat rzeka. Miałem kiedyś zapędy na konkretny reportaż w tej kwestii. Skończyło się literackim rzygiem w konwencji bizarro nt. zatrudniania osób niepełnosprawnych. Rzeczywistość czasem tak boli, że nie pozostaje nic innego jak ująć ją w groteskę i rzucić w twarz systemowi. (Jak dotarłaś już do "wulgarynki" to wiesz co mam na myśli:)
    Pozdrawiam
    J.W

Leave a Comment

Skip to content