Kilka dni temu świat obiegła sensacyjna informacja – Angelina Jolie poddała się podwójnej mastektomii. Zwykle nie zwracam uwagi na sprawy „z życia gwiazd”, ta jednak mnie zainteresowała. Od wielu lat jestem ogromną fanką tej aktorki, a przy okazji tak drastyczny zabieg musiał wzbudzać emocje. I choć początkowo nawet nie przyszło mi do głowy by pisać na blogu na ten temat, to po lekturze komentarzy Internautów zmieniłam zdanie. Specjalnie dla Was, złaknionych wiedzy i sensacji: post o cyckach! [W tle rozlegają się fanfary]
Nie zamierzam oceniać sytuacji, a jedynie ustosunkować się do komentarzy, które widziałam i które mnie wzburzyły. Zawsze wychodziłam z założenia, że póki sama czegoś nie doświadczę – nie będę oceniać czyjejś postawy. Jakie mam do tego prawo? Zaczęłam się zastanawiać co bym zrobiła słysząc od lekarzy, że mam ponad 80% szans na to, że zachoruję i że mogę to ryzyko zminimalizować. I nie wymyśliłam nic mądrego. Owszem, można się regularnie badać, a chorobę wcześnie wykrytą można wyleczyć – ale nie oszukujmy się, kobieta nie zawsze jest w stanie wykryć guza odpowiednio wcześnie (nie wiem czy wiecie, ale niektóre kobiety mają taką budowę piersi, że całe wydają się jakby „z guzkami”… wtedy zmianę chorobową łatwo przegapić). Co więcej to, że człowiek wie o regularnych badaniach nie oznacza, że faktycznie z nich korzysta (przyznać się, kto kontroluje się u dentysty i okulisty zgodnie z kalendarzem? Kto bada krew w regularnych odstępach?). I ostatnia sprawa: stare polskie porzekadło mówi, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Pamiętajmy, że nie zawsze uda się wygrać z chorobą, nawet jeśli zostanie stosunkowo wcześnie wykryta.
Z drugiej jednak strony – po co komu te kilkadziesiąt procent, skoro mówi się, że wystarczy jeden procent by zachorować? Jakie więc zachowanie jest tym słusznym? Póki nie stanie się przed takim wyborem, chyba nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi. A zresztą nawet gdy się już jakiegoś wyboru dokona i tak nigdy nie będzie się wiedziało, czy był on słuszny.
Kolejna rzecz warta przemyślenia. Co jakiś czas na portalach społecznościowych pojawiają się ogłoszenia osób, które zbierają na leczenie bądź życie po leczeniu. Ostatnio pojawiło się ogłoszenie pewnej dziewczyny. Przyznam, że dokładnie się nie wczytywałam w historię jej choroby, ale jedna rzecz rzuciła mi się w oczy: dziewczyna stanęła przed decyzją odnośnie amputacji ręki. Z ręką miała 5% szans na przeżycie, po jej ucięciu – 95% szans. Zgodziła się więc w imię zdrowia poświęcić kawałek siebie, a wszyscy Internauci chwalili ją za odwagę i wspierali. Owszem, przypadki nie są identyczne, bo w jednym chodzi o zapobieganie wystąpieniu choroby, a w drugim o walkę z chorobą. Czy jednak aby na pewno tak wiele te dwie historie różni? Naprawdę nie widać analogii?
Sławy się najczęściej krytykuje głównie dlatego, że są sławne. Gdy taką historię przedstawia przeciętny obywatel, słyszy głosy wsparcia. Absurd, a jednak. I tu się pojawia kolejny zarzut: Angelina pozwoliła sobie na operację, bo stać ją na nowe piersi. Zgoda, nikt nie wie, czy gdyby jej nie było stać to też by się zdecydowała. Naiwnie wierzę, że tak, że to była decyzja faktycznie związana z chęcią walki o długie życie. I tu mam kolejne pytanie: czemu wszyscy, którzy wyznają ten pogląd nie krytykują np. bogatszych ludzi w trakcie chemioterapii za to, że kupują sobie peruki, gdy inni muszą chodzić w chustkach lub z łysą głową? Na świecie nie ma równości i nigdy jej nie było, ale krytykowanie kogoś za to, że niezależnie od sytuacji chce wyglądać „normalnie” chyba wynika z kompleksów. Albo zazdrości… Ewentualnie z nieprzemyślenia sytuacji. Innej opcji nie widzę.
Mam wrażenie, że gdyby chodziło o usunięcie innej części ciała, sensacja byłaby mniejsza. Owszem, nadal byłoby to coś szokującego, ale ludzie szybciej by znaleźli temat zastępczy. Angelina jednak usunęła piersi. Niezaprzeczalny symbol kobiecości. Znak bycia piękną i dojrzałą. I tym samym udowodniła, że nawet kobieta po mastektomii pozostaje kobietą silną i seksowną. Bo to tkwi wewnątrz, a nie w fizyczności. Nie wiem jak postąpiłabym na jej miejscu i raz jeszcze podkreślam, że tak właściwie to nie moja sprawa. Uważam, że każdy powinien mieć prawo robić ze swym ciałem co zechce. Nie wiem czy zrobiła coś dobrego dla siebie. Ale jestem przekonana, że zrobiła coś naprawdę ważnego dla społeczeństwa. Pokazała kobietom, że biust to tylko biust i gdy chodzi o zdrowie nie jest on najważniejszy. Niby każda z nas to wie… A jednak przykład idzie z góry. Po to mamy celebrytów, by pomagali budować kobietom pewność siebie. Pokazywali, że nie są idealni i dawali przykład, że życie jest najważniejsze. Moim zdaniem to była odważna decyzja z jej strony. I za to ją cenię.
Bardzo mądry i zdrowy post. Jak ktoś ma szóstkę dzieci i w pamięci chorobę mamy to wie czym ryzykuje zachowując część ciała, na której odtworzenie dzięki Bogu ją stać. Nie rozumiem komentarzy ludzi, że nie powinna tego robić, bo inne kobiety na to nie stać, więc tylko je dołuje. Jak się walczy o swoje zdrowie to fakt, że jesteś gwiazdą i wszyscy się o tym dowiedzą i ktoś może poczuć się urażony, jak dla mnie, schodzi na dalszy plan. Pozdrawiam 🙂
Kolejny sensowny komentarz, dzięki! 🙂
Świetny post! Bardzo trafnie ujęłaś temat. Moim zdaniem dzisiaj przywiązuje się zbyt dużą uwagę do piersi, a tak naprawdę to tylko część ciała mająca wykarmić małe dzieci. Przykre jest to, że ludzie oklaskują gdy ktoś w imię choroby amputuje sobie rękę, ale gdy chodzi o pierś to już tak łatwo tego nie zaakceptują. A przecież to ręka pełni dużo ważniejszą od niej funkcję w życiu codziennym.
Cóż, temat jest trudny, a wiele osób pewnie wypowiada się pod wpływem impulsu… Cieszę się, że zgadzasz się z moimi poglądami 🙂
Zgadzam sie z Toba w 100% 🙂 Podziwiam ją !! 🙂
🙂 🙂
Nawet w Polsce zabieg rekonstrukcji piersi po mastektomii jest refundowany. Wszystkie hejty niestety często biorą się z niewiedzy i z pisania tego co się "wydaje", a nie z głębszego przemyślenia tematu. Popieram Twoje słowa!
Dzięki! I przyznam, że nie wiedziałam o tym, fajnie, że napisałeś(aś) 🙂
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Jej biust, jej wadliwy gen, jej decyzja, ale przy okazji nagłaśniając to pomogła w podjęciu decyzji innym kobietom, bojącym się zrobić tak wielki krok. Moim zdaniem ta sytuacja w ogóle nie powinna być przez nikogo oceniana przez pryzmat rozreklamowania się, bo Jolie ma naprawdę inne powody, żeby robić koło siebie szum medialny – myślę, że w tym przypadku nie chodziło jej o nagłośnienie siebie tylko tego problemu i choćby za to szacunek jej się należy.
Takie opinie przywracają mi wiarę w społeczeństwo internetowe 😉 Dzięki!