Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

Skończ z tą dyskryminacją!

Wiem, że chcieli dobrze. Próbuję zrozumieć dlaczego tak się zachowali. To musiała być próba pomocy, ułatwienia mi życia, pójścia na rękę. Było im mnie szkoda, trochę nie wiedzieli jak ugryźć temat. Zlitowali się…Gdy jakiś czas temu dowiedziałam się, że nie będę robić pewnej rzeczy, którą robią wszyscy inni w tej samej sytuacji – zdziwiłam się. 

Nie chcę mówić o konkretach, bo artykuł nie ma na celu wskazywania palcem osób i instytucji – zależy mi na pokazaniu idei, która krzywdzi. Długo sądziłam, że objęto mnie jakimiś innymi, normalnymi zasadami. W końcu jednak dowiedziałam się: stworzono zasady specjalne. Dla mnie. Uznano, że jako osoba z niepełnosprawnością ruchową, nie muszę tego robić. Dano mi taryfę ulgową, odebrano jeden z obowiązków. Bez pytania czy podołam, czy jestem w stanie, czy chcę. Podjęto decyzję o moich możliwościach za mnie, bo tak było łatwiej.

To nie było nic z czym bym sobie nie dała rady. Ostatecznie i tak trafiło to na listę moich obowiązków. Niesmak pozostał. A ja nazwałam to dyskryminacją litościwą.

Dyskryminujesz mnie?

Myślisz, że Cię to nie dotyczy. Zawsze jesteś fair wobec osób z niepełnosprawnością. Współczujesz tej dziewczynce, którą widujesz na spacerze i pomagasz temu starszemu panu, gdy idzie o lasce. Nawet czytając mojego bloga podziwiasz i myślisz, że to wspaniałe, że osoba w takiej trudnej sytuacji robi tak wiele. Podziwiając – oceniasz. Oceniając – chcesz pomóc. W końcu: litujesz się i zaczynasz dyskryminować.

Przykłady dyskryminacji litościwej

Nie wierzysz? To powiem Ci, kiedy mnie dyskryminujesz. Mnie i inne osoby z niepełnosprawnością.

  • Kiedy dajesz inne stopnie w szkole i masz inne oczekiwania, mimo że dana niepełnosprawność nie wpływa na poziom intelektualny.
  • Kiedy pozwalasz wykonać zadanie w innym terminie, choć gdybym spięła poślady jak wszyscy inni, wykonałabym je na czas.
  • Kiedy nie muszę chodzić na zajęcia, a potem dajesz mi z nich czwórkę, bo budynek był nieprzystosowany, a uczelnia nie poradziła sobie ze zmianą sali.
  • Kiedy wyręczasz mnie w codziennych rzeczach, nie pytając, czy tej pomocy potrzebuję, bo tak będzie łatwiej i szybciej.
  • Kiedy mówisz do osoby, z którą jestem, zamiast do mnie, mimo że to ja przyszłam załatwić sprawy w urzędzie.
  • Kiedy zakładasz, że nie zarabiam pieniędzy, bo jestem kobietą i to na wózku! Więc na wszystkie zadane przeze mnie pytania odpowiadasz mojemu partnerowi. (#truestory, gdy kupowałam samochód)
  • Kiedy nie wysyłasz na obowiązkowy staż czy szkolenie. I zauważ, że wtedy tak naprawdę to Tobie jest łatwiej – bo nie musisz się martwić jak to zorganizować.

Litości! Nie tędy droga!

Dyskryminujesz przez litość zawsze wtedy, gdy odbierasz obowiązki, na których wykonywanie choroba nie ma wpływu. Wtedy, gdy nie pytasz jak pomóc, a wyręczasz i ułatwiasz. Dzięki temu czujesz się lepiej. Zrobiłeś coś dobrego. Czy aby na pewno?

To rzadki temat, do którego poruszenia zainspirowała mnie moja aktualna sytuacja, a także jedna z próśb o wpis „jak pomagać osobie z niepełnosprawnością”. Odpowiedź jest prosta: traktuj nas normalnie i pytaj. Nie bój się pytać: jak pomóc, czy dasz sobie radę, jakich ułatwień potrzebujesz i czy w ogóle. Bo jeśli z góry zakładasz, że nie możemy prowadzić zajęć, kształcić się, jechać na wycieczkę pracowniczą, wystąpić publicznie, zatańczyć na imprezie, mówić – krzywdzisz.

Źle nas wychowano

Sporo mówię o roszczeniowym podejściu osób z niepełnosprawnością. W felietonach, które piszę, staram się motywować do działania i przypominać, że nie wszystko nam się należy. Dziś jednak staję po stronie kulawych jak ja – jeśli ktoś od najmłodszych lat wychowywany jest zgodnie z regułą, że wszystko mu się należy, nie będzie normalnie funkcjonował w społeczeństwie. Będąc nauczonym, że traktuje się go jak kogoś kto jest biedny i trzeba mu wiecznie współczuć i pomagać – nie odnajdzie się na rynku pracy. Jeśli nie dostanie pały w szkole jak inni, nie zrozumie, że nie zawsze wszystko w życiu wychodzi. Nie nauczy się życia.

Nie wychowujmy sobie pokolenia nieudaczników.

Pora skończyć z zakładaniem, że ktoś czegoś nie może. A jeśli serio ktoś nie jest w stanie przejść szkolenia do danego zawodu czy poradzić sobie z danym kierunkiem na uczelni – wyświadcz mu przysługę i powiedz to wprost. Albo zmotywujesz go do cięższej pracy, albo zmusisz do znalezienia innego sposobu na życie. To zaboli, na pewno. Ale każdy z nas ma marzenia, których nigdy nie zrealizuje. Nie dlatego, bo jest sprawny bądź nie, ale dlatego bo zwyczajnie nie ma do nich predyspozycji.

Traktujmy się normalnie. Tak często o tej podstawowej zasadzie zapominamy.

dyskryminacja osób niepełnosprawnych

Chcesz więcej przemyśleń dotyczących dyskryminacji osób niepełnosprawnych? Daj znać, czy podobał Ci się tekst i zajrzyj do działu z przemyśleniami o niepełnosprawności!

3 komentarze

  • Anonim

    Temat dyskryminacji w Polsce jest tematem trudnym. Wiele osób rozumie dyskryminację przez odmawianie dostępu do czegoś lub pokazywanie palcami. Niestety to się szybko nie zmieni. Ileż to razy spotykałam się z matkami, które odciągały odemnie swoje dzieci, bo tamte będąc ciekawe(w czym nie upatruje niczego złego) podchodziły i zadawały pytania adekwatne do ich rozwoju umysłowego. Pytania szczere i czasem trudne, ale nie przez to, że sprawiały ból, tylko przez to, że nie wiedziałam jak odpowiedzieć wyczerpująco. Tu widzę klu problemu – my się poprostu nie znamy. Mówię „my”, bo będąc osobą niepełnosprawną, sama wiem niewiele o innych rodzajach niepełnosprawności. Owszem coś tam sobie wyobrażam, ale czy moje wyobrażenia są słuszne? Ale po części sami sobie tę sytuację fundujemy. Po części przez tych zapłakanych rodziców, którzy użalają się nad swoimi dziećmi, chodując w swoich dzieciach poczucie niesprawiedliwości. Po części przez dziadków, którzy niepełnosprawność traktują jak karę nie wiadomo za co, przez co staje się tematem tabu. Tak tak w XXI wieku! Ale też mam wrażenie, że przez działania wielu fundacji, które wzbudzają litość, aby uzyskać lepszy efekt. Z każdej strony forsowany jest obraz osoby niepełnosprawnej jako ofiary. Z drugiej strony nie ma przestrzeni do udowodnienia, że owszem potrzebujemy pomocy, ale ofiarami nie jesteśmy. Mamy inny pakiet umiejętności jak ja wszystkim powtarzam. No bo jak tu udowodnić, że jest się „normalnym” w obliczu schodów, kiedy trzeba posłać kogoś zdrowego po urzędnika na piętro? No i to całe „rzucanie” się, że pomaganie to też dyskryminacja, to mocne przegięcie w drugą stronę. Mam wrażenie, że to kolejna cegiełka do tego, że funkcjonujemy obok siebie, a powinniśmy razem. Nie chcesz pomocy? Nie warcz tylko podziękuj. Inni, jak ja, jej potrzebują, a w związku z słabym głosem często jestem ignorowana. Dla mnie czyjaś pomoc to nie objaw litości, tylko ludzkiego zainteresowania i przestrzeń do spotkania drugiego człowieka, w której oboje możemy się czegoś o sobie nauczyć.

  • Niestety, nie mogę się z Panią zgodzić.
    Szczególnie bolesna jest konkluzja:
    „Nie wychowujmy sobie pokolenia nieudaczników. Pora skończyć z zakładaniem, że ktoś czegoś nie może. A jeśli serio ktoś nie jest w stanie przejść szkolenia do danego zawodu czy poradzić sobie z danym kierunkiem na uczelni – wyświadcz mu przysługę i powiedz to wprost. Albo zmotywujesz go do cięższej pracy, albo zmusisz do znalezienia innego sposobu na życie. ”
    Otóż pewnych rzeczy nie przeskoczymy, każdy z nas bowiem patrzy z własnej perspektywy.
    Z mojej sytuacja jest taka: nie przejdę żadnego szkolenia do zawodu lub stażu, bo… będąc niemal ślepym wymagam dużego monitora, którego nikt nie zafunduje 😉 Jako nauczyciel w szkole pracować nie mogę, bo mogąc uczyć i to dobrze, nikt nie przewidział jak rozwiązać sprawę opieki na przerwach lub poza szkoła przez osoby niedowidzące (tzn. widzące w zakresie kilku, nie kilkudziesięciu, metrów). Trudno osobie mającej kilka dyplomów odmówić ambicji i zarzucić postawę roszczeniową, ale winda lub podjazd, to nie jedyne udogodnienie, ale tego nawet MRPiPS minister Rafalskiej nie wie, wystarczy poczytać ogłoszenia o pracę – tylko tą niepełnosprawność się uznaje 😉

  • małgorzata bratek

    No właśnie kłopot z tą dyskryminacją. Kłopot, który ma każdy „pełnosprawny”. Np. człowiek niewidomy chce przejść przez jezdnię. Podchodzisz, pytasz grzecznie, czy pomóc, a ten warczy: Nie! I zostajesz na ulicy jak ten osioł i powaznie zastanowisz się, czy w przyszłosci zdecydować się na podobny krok. Albo człowiek na wózku staje przed schodami. Podchodzisz, pytasz, jak najgrzeczniej. I tu znów warczenie. Dużo ostatnio spotkałam takich warczących i myślę o nich jak o zdrowych, a źle wychowanych, za to bardzo szkodzących środowisku

Leave a Comment

Skip to content