Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

Człowiek zginąć musi

Znowu to robię — nałogowo czytam cykl felietonów Łukasza Orbitowskiego “Tydzień z głowy!”. I gdy w najnowszym odcinku przyznał się, że nigdy nie chciał być sławny, pomyślałam, jak wiele nas dzieli. I łączy jednocześnie.

Łukasz napisał: „Nie pragnę sławy, chcę natomiast być bogaty i potrzebny, w tej właśnie pragmatycznej kolejności, co ze sławą się zgrywa. W idiotyczny sposób pragnę, aby moje życie coś znaczyło (żadne życie na dłuższą metę nic nie znaczy) i wybrałem książki jako drogę realizacji tego zamierzenia”. Moje marzenia od najmłodszych lat jawiły się w odwrotnej kolejności — zawsze marzyłam o sławie, czymkolwiek by ona nie była.

Najpierw chciałam być piosenkarką. Śpiewać przed tłumami. To były czasy „Popcornu” (taki magazyn o muzyce, papierowy, z pachnącymi kartkami barwiącymi tuszem palce i plakatami do wieszania na ścianach). Czasy fascynacji Avril Lavigne i Marilynem Mansonem.

Występowałam przed babciami, które nie miały serca powiedzieć mi, że strasznie fałszuję. Więc ze stoickim spokojem motywowały: „Byłabyś świetną aktorką!”. A ja ten dziwny komplement zbywałam okrzykami: „Ja chcę być piosenkarką!”.

Piosenkarki były gwiazdami, świeciły na nieboskłonie, z góry podziwiały wielbiące ich tłumy. Bawiły masy, przykuwały ich uwagę, były podziwiane, kochane, a przede wszystkim — pozostawały zapamiętywane. Miały charakter, za jego pomocą tworzyły swój wizerunek. To bycie sobą, człowiekiem oryginalnym, pociągało mnie najbardziej. 

I dlatego, gdy nauczyciele muzyki potwierdzili mój antytalent sugerowany przez babcie, zmieniłam front. Zapragnęłam być aktorką. Pamiętam jak dziś, gdy w „Bravo” przeczytałam słowa Angeliny Jolie: “Gdy inne małe dziewczynki chciały zostać baletnicami, ja chciałam być wampirem”. Wycięłam, przykleiłam na tablicy korkowej. Teraz już wiem, że od najmłodszych lat tworzyłam obrzydliwie modne teraz „moodboardy”, swoje własne tablice inspiracji. Mała dziewczynka na wózku z pryszczami i aparatem na zęby wbijała kolejne pinezki, dbając o to, by żadna igła nie zraniła papierowego ciała Angeliny. Bo ona nie tylko grała w filmach — Angie była sobą, nietuzinkową kobietą, jaką i ja pragnęłam zostać. Kobietą kolekcjonującą noże i noszącą krew ukochanego w naszyjniku na szyi.

A potem zostałam pisarką. To marzenie przebudziło się we mnie w gimnazjum, gdy usłyszałam o amerykańskich pisarzach wielbionych niczym gwiazdy rocka. Trasy literackie, podróże, odkrywanie świata i słowa, które go opisują. Setki słów.

Pojechałam na swój pierwszy w życiu konwent, zapragnęłam mieć autograf pisarza, takiego prawdziwego, wielbionego przez tłumy. Nie obchodziło mnie którego — sprawdziłam plan, wybrałam Orbitowskiego. Stanęłam w kolejce ze świeżo zakupioną książką i pytałam ludzi, kim jest ten tajemniczy człowiek polskiego horroru. Usłyszałam, że wygląda jak dres z blokowiska, ale to mroczny poeta naszych czasów. Moje serce z miejsca było jego, choć oprócz ekscytacji, czułam też lęk przed spotkaniem z jednym z bogów.

Pamiętam tylko, że wyrecytował dla mnie wiersz.

I nie, nie marzyłam wtedy o bogactwie, pragnęłam przygody i nadania życiu sensu. Bo jak wiele mrocznych dusz, tak i ja od najmłodszych lat pytałam o sens istnienia. Sensu nie znalazłam, ale wciąż w głowie mam słowa Przerwy-Tetmajera “Evviva l’arte! Człowiek zginąć musi!”.

Paradoks marzeń — tworzę gatunek, który raczej nie da mi sławy, ale pozwala być sobą. W świecie współczesnych celebrytów o to najtrudniej. Przypominam sobie, że liczą się tylko kontrowersje, gdy znów zaglądam na jeden z popularnych profili na Instagramie, sama nie wiedząc, dlaczego to robię, a współczesna gwiazda Internetu mówi wprost, że robi, co robi, bo to sprzedaje się najlepiej.

Słucham fragmentu jej autorskiej piosenki disco-polo i zapadam się w sobie.

My, pisarze, tworzymy sztukę. Użytkową, codzienną, ale taką, która być może przetrwa. A przynajmniej mam taką nadzieję, obserwując ciągi słów i liter zalewające Internet i pielęgnując nowe-stare marzenie. Marzenie o nieśmiertelności. Czyż nie tym poniekąd jest sława?

Leave a Comment

Skip to content