Sylwia Błach

projekt i wykonanie: Sylwia Błach

Fuck me, love me

Pochwalę się, a co 😉 Jakiś czas temu portal Damy-rade.org zaprosił mnie do współpracy. Ponieważ odpowiada mi ogólna ich stylistyka, zgodziłam się, że choć rzadko i nieregularnie to czasem ich wspomogę swoim piórem. Zwykle to będą przedruki z bloga, ale tym razem poszliśmy w drugą stronę… Dziś mam dla Was przedruk  mojego pierwszego felietonu napisanego specjalnie dla nich. Oryginalnie pod TYM LINKIEM. Enjoy! 😉


FUCK ME, LOVE ME

Nadchodzi jesień… Dni są coraz krótsze, chłodniejsze. Szukamy ciepła, dobieramy się więc w pary. Uczucia w nas buzują. Jesień sprzyja imprezom w klubach, domówkom – czyli okazjom do poznawania nowych ludzi. Hm, a jak to jest z osobami niepełnosprawnymi?

Nigdy nie spotykałam się z chłopakiem niepełnosprawnym. Nie dlatego, że nie chciałam – po prostu żadnego interesującego nie poznałam. Zaskakujące jest więc dla mnie to, na co ostatnio ciągle wpadam w mediach i co sprowokowało ten tekst – ankiety i badania, z których wynika, że wózkowicze wiążą się z wózkowiczami.

Nie twierdzę, że jest to złe. Jednak, czytając któryś z kolei artykuł, w którym widzę takie statystyki, zaczynam zastanawiać się, o co tu chodzi? Czy sądzimy, że tylko osoba niepełnosprawna może nas pokochać, bo mamy kompleksy? A może uważamy, że sprawni nas nie zrozumieją? Moja obserwacja nie dotyczy tylko związków, ale także sytuacji międzyludzkich – bardzo często dostrzegam, że ON trzymają się razem. I znowu – nie ma w tym nic złego, dopóki nie jest to równoznaczne z zamykaniem się na resztę społeczeństwa. Z narzekaniem, że nas nie rozumieją… Bo jak mają rozumieć, skoro nie chcemy wyjaśniać? I przede wszystkim, kto normalny chciałby zadawać się z kimś, kto narzeka? Chyba ktoś, kto może ponarzekać na to samo.

Przeanalizowałam ostatnio swoje życie uczuciowe (ha, jesień sprzyja takim rozważaniom!) i stwierdzam, że nie mam powodów do niezadowolenia. Spotykałam się z różnymi chłopakami i w żadnej sytuacji nie czułam się gorsza, bo siedziałam. Wręcz przeciwnie – jeśli temat mojej niepełnosprawności był poruszany, to dlatego, że chłopak nie wiedział, jak się zachować. Nie było to złe, a czasem nawet miłe. Widać, że się starał. Nigdy nie zapomnę, jak od jednego dowiedziałam się, że jest coś takiego jak zasady savoir-vivre wobec niepełnosprawnych! Inny powiedział wprost, że nie wie, jak się zachować – wyjaśniłam, że normalnie. I tak było. Czasem dawałam się podrywać, a czasem to ja robiłam ten pierwszy krok – zgodnie z zasadą bycia pewną siebie kobietą dwudziestego pierwszego wieku. Po prostu. I powiem szczerze, że na etapie flirtu nigdy nie dostałam kosza.

Czy były gorsze chwile? Owszem. Choćby sytuacja, w której w trakcie wywiadu do pewnej gazety usłyszałam pytanie „Czy sądzisz, że ilość seksu w twoich książkach wynika z braków, których doświadczasz jako niepełnosprawna?”. Wyśmiałam, wykpiłam i żałuję, że nie kazałam … (tutaj proszę wybrać dowolny wulgarny czasownik). Kiedy indziej ginekolog wyszedł z założenia, że trzeba mnie traktować jak zakonnicę (dosłownie!). Jednak są to pojedyncze przypadki, którymi nie warto się przejmować.

Owszem, dziewczyna na wózku ma gorzej w kwestii podrywu. Nie może wykorzystywać najprostszych męskich odruchów – nie zakręci pupą w obcisłych dżinsach, czy nie rzuci się facetowi na szyję (ale zawsze może go pchnąć na ławkę i pocałować – to już nie jest problematyczne). Jednak uwierzcie, że jest cały ogrom innych zalet, które można wykorzystywać – uśmiech, oczy, intelekt. Wystarczy wyjść do ludzi i spróbować. Pamiętajmy, że flirt to zabawa, która może prowadzić do związku, ale nie musi. Nie spinajmy się więc zbytnio i nie pozwalajmy, by statystyki upośledzały nasze życie uczuciowe.

Ostatnio nałogowo oglądam pewien babski serial – „Seks w wielkim mieście”. I choć jest to komedia, to często przekazuje ważne wartości i zmusza do refleksji. Niedawno trafiłam na odcinek, który opowiadał o związkach międzyklasowych. Bo choć unikamy mówienia o tym, że istnieje klasowość na świecie, to jednak wszyscy nie mamy równo. Często w pary wiążą się osoby z tych samych grup społecznych. Jeśli więc swój wózek traktujemy jako to, co nas definiuje – podświadomie klasyfikujemy się do grupy niepełnosprawnych. A warto zauważyć, że najpopularniejsze ON (np. blogerka Dominika Budzyńska czy Miss Polski na wózku Olga Fijałkowska) wcale nie spotykają się z wózkowiczami. Bo wózek nie jest ich definicją, a jedynie elementem, środkiem transportu, ułatwieniem. Mi kiedyś znajomy powiedział (zacytuję dosłownie, co wrażliwszych proszę o zamknięcie oczu): „Bo ty na swój wózek masz po prostu wyjebane”.

I tego Wam też życzę. Jeśli zakochacie się w kimś niepełnosprawnym – super. Najważniejsza jest miłość. Ale jeśli wierzycie, że tylko z taką osobą znajdziecie szczęście i zamykacie się w getcie ON – pora to zmienić. Życie jest jedno, a wózek nie robi z człowieka osoby gorszej. Pod jednym warunkiem – jeśli sami za gorszych się nie uważamy.

3 komentarze

  • Ja tak po dłuższym procesie tentegowania w głowie mojej dochodzę do wniosku,że te wszystkie bariery robi sobie każdy sam.Bo w końcu z kim się wiąże dana osoba z rodziną z kumplami itp czy z ukochaną osobą a to czy jeździ na wózku czy co tam innego co za problem.Jeśli mi "lub mnie jak kto woli"to nie przeszkadza to w dupie mam co myśli ktoś inny,a statystyki to jedna wielka chała nie sugerował bym się tym.Ludzie zawsze będą coś mieć do kogoś jak widzą,że ktoś jest szczęśliwy i wydawać się będzie,że oni wiedzą lepiej co jest dobre dla drugiego człowieka niż on sam.

  • blach

    Fakt, statystyki, które kiedyś czytałam też o tym wspominały. Ponoć jak facet jest na wózku, to rodzina dziewczyny dużych problemów nie robi. Ale jak dziewczyna jest na wózku to i rodzina i kumple chłopaka stają murem. Tak wynika ze statystyk, podobnych do tych, o których mowa w artykule – ja się jeszcze z tym nie spotkałam i z moich znajomych też nikt.

  • Przeglądam portal i jest wiele ciekawych artykułów na tematy, które wstyd się zapytać, chyba się zaczytam.
    Ja, jako osoba wychowana na wsi (wiadomo, choćby nie wiem co, wieś mentalnie jest mniej rozwojowa niż miasto) spotykałam się ze stwierdzeniem, że wiązanie się z osobą niepełnosprawną to trochę tak, jakby na osobę wiążącą się ta niepełnosprawność przechodziła. Mój znajomy zachorował na SM i gdy to dotarło do ludzi na wiosce na jego narzeczoną naskoczono, że sobie życie niszczy, bo jest duża szansa, że na wózek on trafi. Więc tu może też być pewna bariera.

Leave a Comment

Skip to content